Zabezpieczenie powierzchni kamieniarskich elementów architektury materiałem hydrofobowym to obecnie jedna z najczęściej stosowanych i rekomendowanych metod w konserwacji zabytków. Preparaty hydrofobizujące tworzą na powierzchni kamienia niewidoczną warstwę ochronną, która nie blokuje całkowicie paroprzepuszczalności, a jednocześnie skutecznie ogranicza wnikanie wody opadowej, wilgoci czy zanieczyszczeń. Praktyczne znaczenie tej technologii jest ogromne – dzięki hydrofobizacji kamień nie nasiąka, nie powstają wykwity solne, nie łuszczy się, a proces erozji znacznie spowalnia. Z moich obserwacji wynika, że dobrze dobrany środek hydrofobowy, na przykład na bazie silanów czy siloksanów, pozwala zachować estetykę i strukturę powierzchni przez wiele lat. Standardy branżowe, w tym wytyczne ICOMOS czy Polskiego Komitetu Normalizacyjnego, wręcz zalecają tę metodę jako końcowy etap po oczyszczeniu i ewentualnym scaleniu powierzchni. Moim zdaniem, w praktyce nie da się skutecznie zabezpieczyć kamienia bez hydrofobizacji, szczególnie w polskim klimacie, gdzie duża wilgotność i zmienne temperatury są wyjątkowo szkodliwe dla materiałów porowatych. Hydrofobizacja to inwestycja w trwałość i estetykę, a przy odpowiednim dobraniu środka – nie zmienia wyglądu kamienia, nie powoduje połysku ani przebarwień. Naprawdę warto stosować to rozwiązanie zgodnie z dobrymi praktykami konserwatorskimi.
W konserwacji kamieniarskich elementów architektury kluczowe jest nie tylko oczyszczenie i naprawa, ale przede wszystkim odpowiednie zabezpieczenie przed czynnikami zewnętrznymi. Niestety, wiele osób nadal uważa, że farba wapienna może pełnić rolę ochronną – nic bardziej mylnego. Tego typu farby, choć historycznie stosowane na innych podłożach, nie zabezpieczają kamienia przed wnikaniem wody czy zanieczyszczeń, a wręcz z czasem mogą się łuszczyć i pogarszać wygląd powierzchni. Roztwory fluatów również bywają mylące, bo faktycznie utwardzają powierzchnię kamienia, ale ich głównym celem jest zabezpieczenie przed wykwitami solnymi czy poprawa nośności, a nie ochrona hydrofobowa. Fluaty to środki pomocnicze, a nie docelowe zabezpieczenie. Jeszcze inną drogą są żywice melaminowo-mocznikowe – to dość zaawansowane chemikalia, które mogą być stosowane do konsolidacji osłabionych struktur, ale zupełnie nie sprawdzają się jako bariera zabezpieczająca przed wilgocią. W praktyce takie środki mogą wręcz usztywniać kamień, prowadząc do pęknięć wskutek naturalnych ruchów materiału i zmian temperatury. Moim zdaniem, problemem jest tutaj zbyt mechaniczne traktowanie zagadnienia – nie wszystko, co zabezpiecza powierzchnię, chroni ją w rzeczywistości przez dłuższy czas. Największą pułapką jest pominięcie hydrofobizacji, bo tylko ona zapewnia optymalny balans między ochroną przed wodą a zachowaniem oddychalności kamienia. Warto więc zawsze kierować się nie tylko dostępnością środków, ale też ich faktycznym przeznaczeniem oraz zaleceniami konserwatorskimi, które jasno określają, że hydrofobizacja to podstawa skutecznej i trwałej ochrony kamieniarskich detali architektonicznych.