Usuwanie drobnych zanieczyszczeń, takich jak kurz z powierzchni stiuku, wymaga naprawdę delikatnego podejścia, bo wiadomo – stiuk to materiał nie tylko dekoracyjny, ale i dość wrażliwy na uszkodzenia mechaniczne czy wilgoć. Właśnie dlatego stosuje się miękki pędzel. Z mojego doświadczenia wynika, że najlepiej sprawdzają się pędzle z naturalnego włosia, które nie rysują powierzchni i nie zostawiają żadnych śladów. W praktyce prac konserwatorskich to podstawa – fachowcy zawsze zaczynają od najdelikatniejszych metod. Chodzi o to, żeby nie wprowadzać wilgoci, bo to może spowodować przebarwienia, rozmycie polichromii albo nawet rozwarstwienia stiuku (no, różne cuda już widziałem). Miękkim pędzlem można dokładnie wymieść kurz nawet z zakamarków ornamentów, nie naruszając powierzchni. W podręcznikach dotyczących konserwacji zabytków regularnie podkreśla się, że najpierw mechanicznie – i najłagodniej jak się da. Dopiero jeśli kurz jest czymś zlepiony czy przyschnięty, można rozważać inne metody, ale zawsze zaczynamy od miękkiego pędzla, bo to najbezpieczniejsze i najbardziej zgodne z branżową praktyką.
Wielu osobom wydaje się, że skoro kurz trzeba usunąć, to najlepiej użyć wody, środków chemicznych albo specjalistycznych płynów – to jednak spory błąd, szczególnie przy pracach ze stiukiem. Spryskanie fluatem nie ma raczej związku z oczyszczaniem powierzchni z kurzu – fluat to środek do impregnacji, a nie czyszczenia! Stosuje się go raczej w celu wzmocnienia struktury lub zabezpieczenia przed wilgocią, ale nie jako narzędzie do usuwania zabrudzeń powierzchniowych. Z kolei wykorzystanie wody i pędzla ławkowca wydaje się praktyczne, ale w rzeczywistości niesie ryzyko uszkodzenia warstwy stiuku, szczególnie jeśli jest ona stara lub osłabiona. Woda może wnikać w głąb materiału i powodować mikropęknięcia albo odspojenia; podobnie rzecz ma się z użyciem zwilżonej gąbki i środka piorącego – to już w ogóle niebezpieczne: środki chemiczne wbrew pozorom potrafią zareagować z pigmentami lub spoiwem w stiuku, co skutkuje trwałymi przebarwieniami czy deformacjami. Takie rozwiązania bywają stosowane w przypadku gładkich, bardzo odpornych powierzchni, ale stiuk to nie jest beton czy płytka ceramiczna. Najczęstszy błąd polega na przecenianiu wytrzymałości stiuku i zapominaniu, że konserwacja zawsze powinna być minimalnie inwazyjna. Moim zdaniem najlepszą praktyką – co potwierdzają i podręczniki, i doświadczenie konserwatorów – jest zaczynać od najdelikatniejszych metod mechanicznych, czyli właśnie miękkiego pędzla. Dopiero przy bardziej uporczywych zabrudzeniach można rozważać inne techniki, ale zawsze z zachowaniem ogromnej ostrożności.