Prawidłowo – bardzo gładkie podłoże gipsowe najlepiej jest rzeczywiście porysować ostrym narzędziem. To, choć może się wydawać nieco prymitywne, jest naprawdę skuteczną metodą zwiększania przyczepności przyszłych warstw tynku gipsowo-wapiennego. Podłoże gładkie, szczególnie wykonane z gipsu, z natury rzeczy jest śliskie i mało chłonne – tynk słabo się do niego klei. Kiedy zastosujemy porysowanie, robimy na powierzchni siatkę drobnych nacięć. Takie mikroszczeliny działają trochę jak haczyki – świeża zaprawa wnika w nie i lepiej się kotwi. Moim zdaniem, to absolutna podstawa, jeśli chcemy uniknąć późniejszych odspojeń czy pęcherzy pod tynkiem. Warto dodać, że wiele poradników i instrukcji technicznych producentów tynków jasno wskazuje na potrzebę mechanicznego zwiększenia chropowatości przy gładkich powierzchniach. Czasem spotyka się też specjalne preparaty gruntujące, ale przy standardowych pracach w zupełności wystarczy porządne porysowanie. Z mojego doświadczenia to właśnie taki prosty zabieg najbardziej zwiększa trwałość tynku i sprawia, że prace przebiegają bezproblemowo. Pamiętaj też, żeby nacięcia były równomierne i niezbyt głębokie – nie chodzi o zniszczenie podłoża, tylko o poprawę przyczepności.
Wykonywanie tynków na bardzo gładkich podłożach gipsowych wymaga szczególnej ostrożności, ponieważ takie powierzchnie są z natury rzeczy mało chłonne i nie zapewniają dobrej przyczepności. Często popełnianym błędem jest stosowanie warstwy obrzutki cementowej – to rozwiązanie, które sprawdza się raczej na podłożach betonowych lub silikatowych, gdzie trzeba zwiększyć przyczepność i wyrównać chłonność. Na gipsie cementowa obrzutka może się słabo trzymać, a nawet się odspoić, bo oba materiały mają inną rozszerzalność i właściwości fizykochemiczne. Zacieranie rzadką zaprawą to z kolei raczej metoda wyrównywania lub wygładzania, ale nie poprawia realnie przyczepności tynku do gładkiego podłoża – na dłuższą metę takie rozwiązanie może prowadzić do powstawania pęcherzy i odspojeń. Wyschnięta zaprawa nie utworzy na gipsie odpowiedniego klucza, a jej przyczepność pozostanie niska. Wysuwając taki pomysł, można łatwo pomylić zaprawę z gruntowaniem, ale to zupełnie inne sprawy. Wyszkliwienie powierzchni przez szlifowanie też nie jest dobrym pomysłem – zamiast poprawić chropowatość, można uzyskać jeszcze gładszą powierzchnię, a nawet, jeśli uzyskamy lekkie zmatowienie, to nadal nie daje to odpowiedniej struktury do zakotwienia świeżego tynku. Typowy błąd myślowy to przekonanie, że każda ingerencja mechaniczna poprawi przyczepność – niestety, tylko celowe nacięcia ostrym narzędziem tworzą ten tzw. klucz. Zdecydowanie lepiej wykonać siatkę nacięć niż eksperymentować z niepewnymi metodami, które mogą skutkować wadami tynków już po kilku miesiącach użytkowania. W praktyce dobra przyczepność i trwałość tynku to podstawa – dlatego zawsze warto kierować się sprawdzonymi technikami, a nie szukać uproszczeń.