Odpowiedź dotycząca pigmentów mineralnych jest zdecydowanie zgodna z praktyką oraz zaleceniami konserwatorskimi. Do barwienia farb żółciowo-krzemianowych, szczególnie przy pracach renowacyjnych w obiektach zabytkowych, stosuje się wyłącznie pigmenty mineralne, bo są one trwałe, odporne na działanie czynników atmosferycznych, promieniowanie UV i nie reagują chemicznie z podłożem. W mojej opinii, to właśnie stabilność barwy i brak reakcji z krzemionką czy spoiwem są tu kluczowe – pigmenty mineralne (takie jak tlenki metali, ziemie naturalne czy ochry) gwarantują, że kolor nie zmieni się nawet po wielu latach. Pracując z zabytkami, trzeba postawić na materiały zgodne z oryginalną technologią – dokładnie o tym mówią wytyczne Narodowego Instytutu Dziedzictwa i karty technologiczne stosowane w praktyce konserwatorskiej. Na przykład przy renowacji fresków w kościołach wybiera się pigmenty mineralne, bo nie powodują one uszkodzeń ani nie wchodzą w reakcje z podłożem mineralnym, a poza tym łatwo przewidzieć ich zachowanie w dłuższym okresie. Stosowanie pigmentów mineralnych pozwala zachować autentyczność i nie narażać historycznych powierzchni na nieodwracalne zmiany. Moim zdaniem, kto raz pracował na zabytkach, ten wie, że to absolutna podstawa – zarówno dla bezpieczeństwa, jak i zgodności z przepisami branżowymi.
Wybór pigmentów innych niż mineralne do barwienia farb żółciowo-krzemianowych w obiektach zabytkowych jest niestety dość popularnym błędem, wynikającym z nieznajomości wymagań konserwatorskich. Pigmenty świecące (fluorescencyjne lub fosforyzujące) mogą się wydawać efektowne, ale absolutnie nie nadają się do renowacji – są nietrwałe, podatne na blaknięcie pod wpływem światła, a do tego często zawierają związki chemiczne, które mogą wchodzić w reakcje z podłożem lub spoiwem. Z mojego doświadczenia wynika, że stosowanie takiego barwnika w zabytkowych wnętrzach to prosta droga do szybkich uszkodzeń i konieczności poprawek. Pigmenty węglowe (czyli sadza, węgiel drzewny albo inne pochodne węgla) są mocno ograniczone pod względem kolorystyki. Dają tylko głęboką czerń lub ciemne szarości, a przede wszystkim mogą źle się wiązać z mineralnym spoiwem, co skutkuje niejednorodnym pokryciem i niską trwałością warstwy malarskiej. Pigmenty metaliczne, czyli np. proszki z miedzi, cynku czy aluminium, w ogóle nie są zgodne z tradycyjnymi metodami renowacji – pod wpływem wilgoci czy zanieczyszczeń atmosferycznych łatwo korodują, mogą wprowadzać niepożądane efekty wizualne i uszkadzać podłoże. Takie pigmenty stosuje się czasem w sztuce nowoczesnej, ale nie w ochronie zabytków. Typowym źródłem tego typu błędów jest przekonanie, że skoro jakiś produkt dobrze wygląda lub daje intensywny kolor, to nada się do wszystkiego – a w rzeczywistości tylko pigmenty mineralne są polecane przez normy i wytyczne konserwatorskie, bo są stabilne, odporne na czynniki zewnętrzne, nie szkodzą podłożu i pozwalają zachować autentyczność zabytku. Wybierając inne pigmenty, można niestety zniszczyć to, co miało przetrwać kolejne dziesięciolecia.