Grubość gładzi sztablatury na poziomie około 2 mm to absolutny standard w pracach wykończeniowych. Czemu akurat tyle? Chodzi głównie o to, żeby nałożyć cienką warstwę wyrównującą, która z jednej strony przykryje drobne nierówności i nada ścianie odpowiednią gładkość, a z drugiej – nie będzie się łuszczyć, pękać ani odspajać od podłoża. Moim zdaniem, przy grubości 2 mm uzyskuje się najlepszą przyczepność i wytrzymałość warstwy, ale też najbardziej ekonomicznie zużywa się materiał. Branżowe normy i katalogi producentów gładzi (np. Knauf, Cekol, Atlas) zwykle podają właśnie zakres 1–3 mm, a 2 mm to taki złoty środek – nie za cienko, nie za grubo. W praktyce, przy większej grubości mogą wystąpić trudności ze schnięciem i wiązaniem, a cieńsza warstwa może nie przykryć rys albo nie wyrównać powierzchni. Warto dodać, że przy sztablaturze liczy się też technika nakładania – gładź należy rozprowadzać równomiernie, najlepiej dwoma warstwami, żeby uzyskać efekt naprawdę gładkiej ściany. W sumie, jeżeli ktoś chce solidnie wykończyć ściany pod malowanie, to 2 mm to sprawdzona, najbezpieczniejsza opcja.
Wielu myśli, że im grubsza warstwa gładzi, tym lepiej zostaną zakryte nierówności, ale to niestety prowadzi do poważnych problemów na finiszu. Grubość gładzi sztablatury powyżej 2–3 mm, jak w przypadku 6 mm, 9 mm czy nawet 12 mm, jest niezgodna z zaleceniami producentów i normami budowlanymi. Tak gruba warstwa zbyt długo schnie, co naraża powierzchnię na pęknięcia – całość nie będzie trzymała się ściany i bardzo łatwo o odspojenia. W praktyce, już powyżej 3 mm cały proces jest ryzykowny, bo gładź zaczyna pracować inaczej niż tynk czy klej, a ściana zamiast być gładka, może się pomarszczyć. Typowe błędy to mylenie sztablatury z zaprawą wyrównującą lub tynkiem. Te materiały nakłada się znacznie grubszą warstwą, ale zadaniem gładzi jest tylko finalne wygładzenie powierzchni przed malowaniem czy tapetowaniem. Spotkałem się nieraz z przekonaniem, że jeśli ściana jest bardzo krzywa, wystarczy położyć więcej gładzi – niestety, to błędny tok rozumowania, bo najpierw trzeba stosować tynki wyrównujące, a dopiero na nie cienka gładź. Praktyka pokazuje, że nadmierna grubość powoduje też nierównomierne wysychanie, a często prowadzi do powstawania „bąbli” pod powłoką. Trzeba pamiętać: gładź to nie zaprawa! Dlatego warto zawsze trzymać się zalecanej grubości – około 2 mm – żeby uniknąć późniejszych poprawek i niepotrzebnych kosztów.