Właśnie tak – zalecana grubość warstwy tynku zmywanego wykonanego na zaprawie drobnoziarnistej powinna mieścić się w zakresie 8 do 12 mm. Takie wartości są zgodne z wytycznymi branżowymi, a wiele norm i instrukcji technologicznych (na przykład wytyczne ITB czy normy PN dotyczące tynków) podkreśla, że dla tynków drobnoziarnistych ten przedział grubości zapewnia optymalne parametry użytkowe. Jeśli warstwa będzie zbyt cienka, tynk może pękać, nierówno wysychać, a przede wszystkim – nie uzyskamy odpowiedniej wytrzymałości i trwałości powierzchni. Z kolei zbyt gruba warstwa, powyżej 12 mm, to już większe ryzyko odspojenia, powstawania rys skurczowych czy trudności z równomiernym zmywaniem powierzchni. W praktyce, np. na budowie, często spotyka się sytuacje, gdzie ktoś chce „zaoszczędzić” czas i materiał, robiąc cieńszą warstwę, ale z mojego doświadczenia to się mści – powierzchnia szybko zaczyna się łuszczyć czy odpadać. Warto tutaj pamiętać, że tynk zmywany jest często stosowany tam, gdzie wymagane są wysokie walory estetyczne i łatwość utrzymania czystości, np. w korytarzach, klatkach schodowych czy pomieszczeniach użyteczności publicznej. Stąd właściwa grubość ma znaczenie nie tylko dla wyglądu, ale i dla funkcjonalności – wpływa na odporność mechaniczną, chłonność podłoża, a nawet podatność na szorowanie. Moim zdaniem nie ma co kombinować – najlepiej trzymać się sprawdzonych wartości i pamiętać, że 8–12 mm to taki złoty środek dla tynków zmywanych drobnoziarnistych.
W praktyce wykonawczej przy tynkach zmywanych na zaprawie drobnoziarnistej bardzo łatwo o pomyłkę w doborze grubości warstwy, bo na oko różnice między 5 mm a 8 mm czy 13 mm mogą wydawać się nieistotne. Jednak zbyt cienka warstwa, czyli taka w zakresie 5–7 mm, po prostu nie zapewni odpowiedniej trwałości – bardzo często kończy się to szybkim odspajaniem tynku od podłoża, pojawieniem się rys lub nawet łuszczeniem się fragmentów przy normalnym użytkowaniu. Takie tynki mają za mało masy, żeby związać się właściwie z podłożem oraz nie radzą sobie z kompensacją drobnych odkształceń ściany. Z kolei przyjęcie zbyt dużej grubości, np. 13–16 mm czy, co już w ogóle przesada, 17–20 mm, prowadzi do innych problemów – tynk staje się za ciężki, ma większy skurcz podczas wysychania i łatwo pojawiają się spękania. Dodatkowo, taka grubość utrudnia równomierne zmywanie, a powierzchnia zaczyna się nieestetycznie falować. Moim zdaniem, często wynika to z niezrozumienia, że tynki zmywane to nie tynki podkładowe, tylko warstwa wykończeniowa, która powinna być zarówno wystarczająco cienka dla estetyki i łatwego utrzymania czystości, jak i wystarczająco gruba, by nie tracić właściwości użytkowych. Typowy błąd myślowy to przełożenie grubości tynków tradycyjnych lub podkładowych (które mogą mieć nawet 20 mm) na tynki wykończeniowe. Branżowe zalecenia są tutaj jednoznaczne – grubość 8–12 mm to kompromis między wytrzymałością, przyczepnością i łatwą pielęgnacją. Warto się tego trzymać, bo praktyka pokazuje, że odstępstwa najczęściej kończą się problemami eksploatacyjnymi albo reklamacyjnymi ze strony inwestora.