Przekuwanie to metoda zdecydowanie najbardziej inwazyjna ze wszystkich wymienionych, zwłaszcza jeśli chodzi o powierzchnie zabytkowych okładzin kamiennych. Technika ta polega na mechanicznym usuwaniu nawarstwień za pomocą narzędzi udarowych, takich jak młotki, przecinaki czy dłuta. W praktyce często prowadzi to do utraty oryginalnej substancji kamienia, pojawienia się mikropęknięć, odprysków czy nawet zniszczenia detali rzeźbiarskich. Z mojego doświadczenia wynika, że przekuwanie powinno być stosowane wyłącznie w ostateczności, na przykład gdy inne, łagodniejsze metody zawiodą lub nawarstwienie jest wyjątkowo twarde i niereagujące na inne zabiegi. Branżowe standardy konserwatorskie, jak zalecenia ICOMOS czy Karty Weneckiej, podkreślają, że ochrona oryginału to podstawa – i dlatego wszelkie prace inwazyjne muszą być ograniczone do minimum. Dobre praktyki wymagają najpierw próby metod chemicznych lub mechanicznych o niskiej ścieralności, takich jak zmywanie czy drobnoziarniste czyszczenie, a dopiero gdy one są nieskuteczne, można rozważać przekuwanie. Przekuwanie, mimo że szybkie i skuteczne, niesie ogromne ryzyko utraty wartości historycznej obiektu, stąd jego zastosowanie jest bardzo kontrowersyjne i często niezalecane. Osobiście uważam, że konserwator powinien mieć pełną świadomość konsekwencji wyboru tak agresywnej metody i zawsze szczegółowo dokumentować jej zakres oraz efekty. W praktyce – jeśli możemy tego uniknąć, lepiej tego nie robić.
W przypadku usuwania nawarstwień z zabytkowych okładzin kamiennych, bardzo często można spotkać się z pokusą sięgnięcia po metody, które wydają się na pierwszy rzut oka bezpieczne lub skuteczne. Zmywanie, czyli użycie wody z dodatkiem środków powierzchniowo czynnych, jest jedną z najbardziej zachowawczych technik – pozwala na usunięcie zanieczyszczeń powierzchniowych bez naruszania struktury kamienia, o ile oczywiście nie dochodzi do nadmiernego namaczania. Z mojego punktu widzenia jest to dobry wybór, gdy mamy do czynienia z kruchą lub silnie zniszczoną powierzchnią. Ogrzewanie to metoda raczej rzadko stosowana na kamieniu – jej celem może być uplastycznienie niektórych nawarstwień organicznych (np. wosków), ale niesie ryzyko przebarwień, mikropęknięć czy nawet fragmentacji kamienia. Jednak nadal, w porównaniu do metod typowo mechanicznych, nie ingeruje tak głęboko w strukturę oryginału. Piaskowanie z kolei wydaje się groźne – rzeczywiście, może być bardzo inwazyjne, jeśli stosuje się zbyt duże ciśnienie lub nieodpowiedni materiał ścierny. W branży jednak, przy zachowaniu ścisłych norm, piaskowanie wykonuje się bardzo ostrożnie, a często nawet się z niego rezygnuje na zabytkach. Częstym błędem jest myślenie, że każda metoda usuwania nawarstwień jest równie szkodliwa – tymczasem hierarchia inwazyjności jest bardzo jasno określona przez konserwatorów. Największą ingerencję w materię zabytkową wywiera przekuwanie, bo prowadzi do realnej utraty oryginalnej substancji i nieodwracalnych zmian. Branżowe standardy zawsze zalecają stosowanie najdelikatniejszych technik w pierwszej kolejności, a mechaniczne narzędzia udarowe – wyłącznie w sytuacjach bez wyjścia. W skrócie: nie każda skuteczna metoda jest dobra dla zabytków, a przekuwanie niesie największe ryzyko – warto o tym pamiętać przy planowaniu prac.