Właściwie, jeśli w farbie emulsyjnej pojawią się grudki, to najlepszym i najpewniejszym sposobem na ich usunięcie jest przecedzenie farby przez drobne sito lub gazę, a następnie bardzo dokładne wymieszanie całości. Tak właśnie robi się w profesjonalnych pracowniach czy na budowie, bo to pozwala usunąć wszystkie zanieczyszczenia i grudki, nie zmieniając przy tym składu farby. Czasem ekipy budowlane wykorzystują nawet specjalne sita malarskie, co naprawdę ułatwia sprawę, szczególnie przy dużych ilościach materiału. Przecedzenie chroni przed zatykaniem dysz wałka lub pędzla, a dokładne wymieszanie przywraca farbie jej jednolitą konsystencję. Z mojego doświadczenia, nawet najlepsza farba po dłuższym przechowywaniu potrafi się zgrudkować, dlatego takie podejście jest po prostu zgodne z praktyką – i szczerze mówiąc, często ratuje sytuację. Według zaleceń producentów i norm budowlanych (np. PN-EN 13300), niedopuszczalne jest nakładanie farby z grudkami, bo to może skutkować nierównomiernym kryciem i brzydkimi smugami na ścianie. Dodatkowo przecedzanie zapobiega także powstawaniu tzw. „farfocli” podczas malowania, które potem ciężko usunąć. Moim zdaniem warto też zawsze po przelaniu sprawdzić, czy farba nie straciła swoich właściwości – wtedy można ją spokojnie używać dalej.
Wiele osób błędnie sądzi, że wystarczy rozetrzeć grudki w farbie lub po prostu je wymieszać, żeby przywrócić jej pierwotną konsystencję. Niestety, takie podejście rzadko przynosi oczekiwane efekty. Grudki, które powstały podczas przechowywania, często są w środku twarde, mają już zmienioną strukturę – rozcieranie ich w pojemniku sprawia, że część z nich się rozprowadzi, ale pozostałości nadal mogą zatykać wałek, pędzel czy nawet końcówki natryskowe. To prowadzi do powstawania smużek, nierówności i zanieczyszczeń na malowanej powierzchni. W praktyce nawet bardzo długie mieszanie nie gwarantuje, że grudki całkowicie znikną, bo często oddzieliły się już od emulsji, przez co tracą właściwości wiążące i nie wchodzą w skład jednolitej masy farby. Dodawanie rozpuszczalnika do farb emulsyjnych to też ślepa uliczka – takie farby są rozpuszczalne w wodzie, a nie w typowych rozpuszczalnikach do farb olejnych, więc można tylko pogorszyć sytuację, rozrzedzając farbę, niszcząc jej strukturę i pogarszając przyczepność. Często spotykam się z opiniami, że wystarczy zamieszać i już – ale to jest myślenie życzeniowe, a nie techniczne. Prawidłowym technicznie i zgodnym z zaleceniami producentów oraz normami budowlanymi działaniem jest zawsze przecedzenie farby przez drobne sito lub gazę, a dopiero potem dokładne wymieszanie. Ten proces pozwala usunąć zbite frakcje, które nie rozpuszczą się podczas zwykłego mieszania. Ignorowanie tego etapu to typowy błąd początkujących malarzy, którzy potem dziwią się, że efekt jest daleki od oczekiwań. W sumie moim zdaniem warto zawsze poświęcić chwilę na przecedzenie, bo to ratuje nie tylko efekt wizualny, ale i sprzęt, który mógłby się zatkać albo uszkodzić podczas pracy.