Hydrofobizacja to zabieg, który odgrywa naprawdę kluczową rolę po wykonaniu napraw i uzupełnień ubytków w murach z nasiąkliwego kamienia, zwłaszcza tych nietynkowanych. Cała sztuka polega tu na tym, żeby zabezpieczyć materiał przed wnikaniem wody i wilgoci, które są największym wrogiem takich murów. Moim zdaniem, bez tego kroku każda, nawet najlepiej wykonana naprawa, to trochę jak leczenie objawów bez usunięcia przyczyny – wilgoć wnika, kamień niszczeje, pojawiają się wykwity, a mury puchną lub pękają. Stosuje się specjalne preparaty hydrofobizujące, które penetrują strukturę kamienia, tworząc warstwę ochronną – woda nie wnika, ale para wodna może swobodnie odparować, więc ściana oddycha. To jest właśnie zgodne z zasadami konserwacji zabytków i wytycznymi ICOMOS czy KONSERWATORA. W praktyce: po naprawach czeka się aż wszystko dobrze wyschnie i dopiero wtedy nakłada się hydrofobizację (najczęściej przez natrysk lub pędzlem). Efekt jest taki, że mury są odporniejsze na warunki atmosferyczne, nie chłoną deszczu, a co za tym idzie – dłużej zachowują trwałość i estetykę. Trzeba jednak uważać, by nie przesadzić z ilością i dobrać odpowiedni preparat do typu kamienia, bo nie każdy działa tak samo. Warto też pamiętać, że hydrofobizacja nie jest hydroizolacją – ona nie zmienia paroprzepuszczalności ścian. Bez dobrego zabezpieczenia wodoodpornego, nawet najdroższe uzupełnienia mogą po prostu zawieść.
W przypadku murów nietynkowanych wykonanych z nasiąkliwego kamienia bardzo często popełnia się błędy już na etapie doboru zabiegów konserwacyjnych. Lityfikacja, czyli proces wzmacniania struktury materiału skalnego przez chemiczne łączenie cząstek, stosowana jest raczej w sytuacjach, gdy kamień jest bardzo osłabiony i wymaga konsolidacji strukturalnej, a nie jako zabezpieczenie przed wilgocią po naprawach. Konsolidacja z kolei ma na celu głównie wzmocnienie osłabionych spoin czy fragmentów muru, ale nie rozwiązuje problemu nasiąkliwości – to trochę jakby wzmacniać fundament, ale zostawić nieszczelny dach. Hydrolizacja natomiast jest pojęciem mylącym, często mylonym z hydrofobizacją, ale w rzeczywistości oznacza reakcje chemiczne z udziałem wody – nie jest to zabieg budowlany ani konserwatorski mający zabezpieczać przed wilgocią. Najczęstszy błąd myślowy tutaj to utożsamianie wzmacniania (lityfikacja, konsolidacja) z zabezpieczeniem przed wodą – niestety, nawet bardzo mocny kamień, jeśli jest nasiąkliwy i nie zostanie zabezpieczony hydrofobowo, szybko podda się destrukcyjnemu działaniu wody, szczególnie w naszym klimacie. Dobre praktyki branżowe i wytyczne konserwatorskie jasno podkreślają, że po naprawach ubytków konieczne jest wykonanie hydrofobizacji, aby zapewnić trwałość i odporność na czynniki atmosferyczne. Niewłaściwe rozumienie tych pojęć prowadzi do powielania błędów skutkujących przyspieszonym zużyciem naprawianych murów, pojawianiem się wykwitów soli, pęknięć czy nawet odspajaniem się nowych wypełnień. W praktyce, zabezpieczenie hydrofobizujące tworzy na powierzchni kamienia warstwę odporną na wnikanie wody, ale nie zamyka ściany na dyfuzję pary wodnej – to kluczowa różnica, której nie da się osiągnąć samą konsolidacją czy lityfikacją.