To jest bardzo dobre rozumienie tematu. Odpowiedź 56 godzin wynika z prostego, ale dokładnego prześledzenia danych technicznych impregnatu. Najpierw tynk mozaikowy musi być całkowicie suchy, co według producenta oznacza odczekanie 48 godzin w warunkach 20°C i 60% wilgotności. Dopiero po tym czasie można nałożyć pierwszą warstwę impregnatu. Następnie, zgodnie z instrukcją, druga warstwa powinna być aplikowana po pełnym wyschnięciu pierwszej, co zajmuje kolejne 8 godzin. Łącznie daje nam to 56 godzin od momentu naprawienia tynku do możliwości nakładania drugiej warstwy. Na budowie takie szczegóły robią naprawdę dużą różnicę, bo zbyt szybkie nakładanie warstw prowadzi często do złego związania materiału czy nawet odparzeń. Z mojego doświadczenia wynika, że trzymanie się technologicznych przerw czasowych daje lepszą trwałość powłoki ochronnej i mniejsze ryzyko reklamacji. Wielu wykonawców niestety chce przyspieszyć prace, co często kończy się słabą jakością. Standardy branżowe, np. zalecenia ITB czy wytyczne producentów chemii budowlanej, wyraźnie podkreślają, że czas schnięcia to nie tylko formalność, lecz kluczowy element procesu. Dobrze, że trzymasz się tych zasad, bo to świadczy o profesjonalizmie i szacunku do materiału. Takie podejście procentuje w praktyce, bo systemy zabezpieczeń powierzchniowych najlepiej działają wtedy, gdy warstwy aplikowane są zgodnie z podanymi przez producenta interwałami czasowymi. Moim zdaniem, szczególnie w przypadku powierzchni narażonych na czynniki atmosferyczne, nie wolno lekceważyć nawet kilku godzin różnicy – trzeba być skrupulatnym, bo potem może być już za późno na poprawki.
Wiele osób przy tego typu pytaniach popełnia błąd, sprowadzając cały proces tylko do czasu schnięcia jednej warstwy impregnatu lub samego tynku. W praktyce jednak musimy zawsze uwzględnić oba te etapy osobno i sumować ich czas. Często myli się tutaj czas pełnego wyschnięcia tynku z czasem schnięcia warstwy impregnatu – to są dwa zupełnie niezależne procesy. Jeśli ktoś wskazuje samą liczbę 48 godzin, to jest to klasyczna pułapka: po tym czasie tynk jest gotowy do impregnacji, ale nie można od razu nakładać drugiej warstwy, bo pierwsza musi jeszcze wyschnąć. Tak samo wskazanie 8 godzin to zbyt uproszczone podejście – to czas, który dotyczy schnięcia jednej warstwy, ale przecież nie możemy nawet zacząć impregnacji przed zakończeniem schnięcia tynku. Z kolei 68 godzin powstaje najpewniej przez błędne dodanie trzech etapów (np. 48 + 8 + 8), co nie ma uzasadnienia w danych producenta i jest efektem nadinterpretacji. Według standardów technologii mokrych oraz wytycznych producentów chemii budowlanej, każda warstwa powinna być nakładana dopiero po pełnym wyschnięciu poprzedniej, ale nie należy dokładać nieistniejących przerw czasowych. Cały proces to 48 godzin schnięcia tynku, potem aplikacja pierwszej warstwy, następnie 8 godzin jej schnięcia – razem daje to 56 godzin. Moim zdaniem, często problem wynika z pośpiechu na budowie i chęci przyspieszenia prac, co prowadzi do skracania wymaganych odstępów. Takie postępowanie bywa ryzykowne, bo nawet niewielkie odchylenie od technologii może spowodować słabe wiązanie, odparzenia albo osłabienie odporności na czynniki atmosferyczne. Warto zawsze trzymać się wskazówek producenta i sumować czasy schnięcia, bo to podstawa dobrej praktyki budowlanej i długotrwałej trwałości zabezpieczanego tynku.