W tej sytuacji tabela jasno pokazuje, że dla azotanów stężenie powyżej 0,3 oznacza wysoki stopień zasolenia (u nas mamy 0,4, więc to już się kwalifikuje do tej grupy). Jeśli chodzi o siarczany, to poziom 0,3 mieści się w przedziale poniżej 0,5, czyli zaliczamy go do niskiego stopnia zasolenia. Taki wynik jest dość typowy przy ocenie murów w budynkach narażonych na wilgoć, zwłaszcza starszych, gdzie azotany często pochodzą z działalności biologicznej, np. nawozów lub odchodów, a siarczany z zanieczyszczeń atmosferycznych lub materiałów budowlanych. W praktyce fachowej taki rozkład wskazuje, że trzeba szczególnie uważać na azotany – to one są bardziej agresywne dla struktury muru i mogą powodować szybszą degradację spoin czy wykwity na powierzchni. To ważne przy sporządzaniu dokumentacji technicznej do remontu lub przy wyborze materiałów renowacyjnych – dobiera się je pod kątem najbardziej szkodliwego jonu, czyli w tym przypadku azotanów. Z mojego doświadczenia, zaniedbanie tej analizy często kończy się powrotem problemów po kilku latach, bo środki dobrane pod "średnie" zagrożenie nie wytrzymają działania wysokiego stężenia azotanów. Warto więc zawsze podchodzić do tematu zasolenia indywidualnie i patrzeć na konkretne liczby – sam fakt niskiego poziomu siarczanów nie poprawia sytuacji, jeśli azotany są wysokie.
Przy analizie zasolenia murów łatwo dać się zmylić podobnym wartościom i niewielkimi różnicami w progach – to dość częsty błąd, szczególnie kiedy nie zwraca się uwagi na dokładne zakresy w tabeli. Jeżeli chodzi o azotany, stężenie 0,4 przekracza już próg 0,3, co automatycznie kwalifikuje ten poziom jako wysoki. Stąd nie można przypisać go do stopnia niskiego ani średniego – nawet jeśli wydaje się, że to tylko trochę powyżej. W praktyce konserwatorskiej wielokrotnie widziałem sytuacje, gdzie błędne zakwalifikowanie wysokiego stężenia azotanów jako średniego prowadziło do użycia niewłaściwych tynków czy izolacji, które po kilku latach się degradowały. Z kolei siarczany na poziomie 0,3 są wyraźnie poniżej progu 0,5, co według tabeli jednoznacznie klasyfikuje jako niski stopień zasolenia – wbrew pozorom nie da się tego interpretować inaczej według tych wytycznych. Często myli się pojęcia i próbuje ekstrapolować, że skoro azotany są wysokie, to siarczany „pewnie też”, ale to nie ma uzasadnienia – każdy rodzaj soli oceniamy według własnych przedziałów. Czasem spotykam się z przekonaniem, że wszystkie jony działają podobnie szkodliwie i jak jeden jest wysoki, to drugi też powinien być traktowany z ostrożnością, ale to nie jest zgodne z branżowymi standardami. Należy pamiętać, że dobór metody renowacji czy oceny ryzyka nie polega na „uśrednianiu” zagrożeń, tylko na analizie najbardziej niekorzystnego czynnika – tu najwyższy poziom azotanów determinuje sposób zabezpieczania. Moim zdaniem dokładne trzymanie się tabel i nieinterpretowanie ich „na oko” to podstawa skutecznej diagnostyki w budownictwie i konserwacji zabytków.