Prawidłowe sezonowanie tynków cementowych to taki trochę niedoceniany, ale bardzo ważny etap prac budowlanych. 28 dni to taki standardowy czas, który pozwala tynkowi osiągnąć pełną wytrzymałość i odpowiednią strukturę, co później przekłada się na trwałość całego wykończenia. Jeśli chodzi o impregnację, to po prostu nie ma co się spieszyć – zbyt szybkie nałożenie środka ochronnego może sprawić, że wilgoć zamknięta w tynku nie wydostanie się na zewnątrz, a to prowadzi do wykwitów, pęknięć albo po prostu do tego, że impregnacja nie zadziała jak trzeba. W branży przyjęło się, żeby dać tynkowi właśnie te cztery tygodnie – to jest zgodne z normami budowlanymi, na przykład PN-EN 13914-1, gdzie jasno zaleca się sezonowanie przez minimum 28 dni, zanim zaczniemy jakiekolwiek prace wykończeniowe czy impregnacyjne. Moim zdaniem, zwłaszcza przy dużych powierzchniach albo grubszych warstwach tynku, lepiej nawet czasem poczekać trochę dłużej, bo każda wilgoć, która zostanie w środku, może dać się we znaki po czasie. W praktyce, jeśli ktoś chce zrobić dobrą robotę i nie mieć reklamacji, to te 28 dni to taki minimum i warto tego pilnować, nawet jak inwestor naciska na przyspieszenie. W skrócie: cierpliwość popłaca, a tynk cementowy naprawdę tego potrzebuje.
Często spotykam się z przekonaniem, że tynk cementowy można impregnować już po tygodniu czy dwóch, albo nawet po trzech. To są jednak skróty, które w praktyce kończą się problemami. Gdy tynk wysycha zbyt krótko, nadal zachodzi w nim cały szereg procesów chemicznych – cement wiąże się z wodą, przebiega hydratacja, a powierzchnia jeszcze przez długi czas oddaje wilgoć. 7 czy 14 dni to zdecydowanie za mało, żeby tynk osiągnął odpowiednią twardość i mógł swobodnie wypuścić wilgoć do otoczenia. Impregnowanie w tym czasie zamyka "mokre" wnętrze, co prowadzi do łuszczenia, przebarwień i nieestetycznych wykwitów solnych. Podobnie 21 dni – wydaje się, że to już dużo, ale wciąż nie spełnia to wymogów normowych ani wytycznych producentów chemii budowlanej. Cement wiąże się powoli i stopniowo, a pełną wytrzymałość uzyskuje właśnie po 28 dniach. W praktyce widziałem już sytuacje, gdzie ktoś próbował zaoszczędzić czas i zaczynał impregnację po dwóch tygodniach, a potem pojawiały się odpryski i pękanie powierzchni. To niestety typowy błąd wynikający z pośpiechu lub braku doświadczenia. Najlepsze efekty daje kierowanie się sprawdzonymi zasadami i normami (np. PN-EN 13914-1), które wyraźnie wskazują, że dopiero po pełnym okresie sezonowania, czyli minimum 28 dniach, tynk jest gotowy do dalszych zabiegów. Dłuższe sezonowanie to większa pewność, że wszystko będzie trwałe i estetyczne. W skrócie – żadnych skrótów, cierpliwość i przestrzeganie dobrych praktyk branżowych po prostu się opłaca.