Prawidłowa kolejność przy naprawie odparzonego tynku na betonie to najpierw skucie starego tynku, potem nacinanie podłoża, a na końcu gruntowanie. Czemu tak? Skucie tynku to absolutna podstawa – nie ma sensu nakładać nowej warstwy na coś, co się nie trzyma. Stary tynk, który odparzył się od podłoża, i tak będzie odpychał każdą nową warstwę, więc musi wylecieć. Po usunięciu tynku trzeba zająć się samym betonem. Nacinanie podłoża to taki trochę niedoceniany etap, a moim zdaniem jest kluczowy – daje nowemu tynkowi lepszą przyczepność, szczególnie na gładkich powierzchniach betonowych, gdzie bez tych nacięć nowa warstwa mogłaby się potem łuszczyć lub odpaść. Dopiero na końcu stosuje się gruntowanie, bo to właśnie grunt ma za zadanie wzmocnić i ustabilizować podłoże, a także zmniejszyć chłonność betonu. Z doświadczenia wiem, że jeśli odwrócimy te czynności, to np. gruntowanie starego tynku jest bez sensu – to wyrzucenie materiału i kasy w błoto. Dobra praktyka mówi jasno: najpierw usuwamy to, co jest słabe, potem przygotowujemy podłoże mechanicznie, a dopiero na sam koniec zabezpieczamy je gruntem. W podręcznikach do technologii robót wykończeniowych w budownictwie, czy nawet w wytycznych producentów tynków, ta kolejność jest powtarzana jak mantra. No i na budowie, jeśli chce się mieć robotę zrobioną porządnie, to właśnie ta kolejność się sprawdza – widziałem to nie raz.
Wiele osób podczas naprawy tynku na betonie myli się przy ustaleniu kolejności czynności – czasem przez rutynę, czasem przez nieuwagę. Często spotykam się z próbami gruntowania na samym początku, co jest po prostu bezcelowe, jeśli stary tynk jest odspojony. Grunt ma sens tylko na solidnym, czystym, mechanicznym podłożu, bo tylko wtedy właściwie penetruje strukturę betonu i wzmacnia go pod nowy tynk. Nacinanie podłoża przed skuciem starego tynku też jest błędem – nie ma to żadnego praktycznego sensu, bo nacięcia i tak zostaną zakryte odpadającą warstwą, a czas poświęcony na ten etap zwyczajnie się marnuje. Próba wykonania gruntowania lub nacinania na starym, odparzonym tynku prowadzi do niestabilności nowej warstwy i niezgodności ze sztuką budowlaną. Gruntowanie powierzchni, która i tak zaraz zostanie zeszlifowana lub usunięta, to marnowanie materiału. Poprawność techniczna wymaga, by najpierw usunąć wszystkie luźne i odspojone fragmenty tynku – wtedy dopiero przygotowujemy samo podłoże, czyli beton. Nacinanie zwiększa powierzchnię kontaktu i ułatwia zadzierzgnięcie nowej warstwy z podłożem, a grunt stabilizuje i zamyka pylenie. W praktyce odwrotna kolejność kończy się bardzo często reklamacje, bo nowy tynk odpada lub szybko się łuszczy. Przekonanie, że gruntowanie „przytrzyma” starą warstwę, jest niestety mylne i wynika ze zbyt dosłownego traktowania opisów producentów chemii budowlanej. W rzeczywistości solidność naprawy zależy od czystego, szorstkiego i zagruntowanego podłoża betonowego – dopiero wtedy możemy mieć pewność, że nowy tynk będzie trzymał się przez lata. Warto o tym pamiętać, bo w budowlance kolejność wykonywania czynności ma kolosalne znaczenie dla trwałości efektu końcowego.