Odpowiedź jest całkowicie zgodna z zasadami renowacji tynków osłabionych mechanicznie. Jeśli gładź tynkarska łatwo się osypuje i pojawiają się rysy przy próbie zarysowania, to oznacza, że straciła swoją przyczepność i wytrzymałość. Z mojego doświadczenia wynika, że nie ma sensu próbować ratować takiej warstwy żadną powierzchowną naprawą, bo problem leży głębiej – po prostu materiał jest słaby. Fachowcy zawsze mówią: „co słabe, to do usunięcia”. Usuwając tylko uszkodzoną warstwę, zachowujemy zdrową strukturę podłoża i nie narażamy się na powtórzenie problemu. Takie podejście jest nie tylko ekonomiczne, ale też zgodne z wytycznymi norm budowlanych, na przykład PN-EN 13914-2:2016 dotyczącej prac tynkarskich. W praktyce najpierw trzeba dobrze opukać powierzchnię i dokładnie wyczyścić wszystko, co się sypie lub odparło. Dopiero potem można wykonać nową gładź na solidnym, zwilżonym podłożu, używając odpowiednio dobranej zaprawy. Starałem się tego zawsze pilnować na budowie, bo zbyt często widziałem, jak przemalowywanie czy powierzchniowe „łatanie” prowadziło tylko do szybkiego powrotu usterek. Ostatecznie, lokalne usunięcie i wymiana tylko wadliwego fragmentu tynku to najbardziej racjonalne rozwiązanie pod względem trwałości i bezpieczeństwa użytkowania.
Wybór innych rozwiązań niż usunięcie słabej warstwy tynku i wykonanie nowej może wydawać się mniej pracochłonny, ale niestety nie przyniesie oczekiwanych efektów. Przemalowanie powierzchni gęstym zaczynem cementowym nie rozwiązuje problemu, bo ten zabieg jest tylko powierzchowny i nie wzmacnia materiału, który już stracił spójność. Zaczyn cementowy może nawet się złuszczyć razem ze starą gładzią, bo nie poprawia przyczepności ani nie scala struktury tynku. W praktyce wygląda to trochę jak maskowanie problemu zamiast jego naprawy. Z kolei przecierka z tłustej zaprawy wapiennej, choć bywa wykorzystywana przy drobnych naprawach czy wygładzaniu powierzchni, nie nadaje się zupełnie do wzmacniania osypujących się tynków. Przecierka to raczej zabieg wykończeniowy, który nie poprawia wytrzymałości podłoża – ona tylko optycznie poprawia wygląd ściany. Całkowite usunięcie tynku z podłoża i położenie nowego na całej powierzchni to z kolei podejście przesadzone i nieekonomiczne, bo często wystarczy usunąć tylko te fragmenty, które są rzeczywiście osłabione. Według dobrych praktyk branżowych oraz norm PN-EN 13914, naprawy tynków powinny być ograniczone do miejsc uszkodzonych, a nie obejmować całości bez potrzeby. Zbyt radykalne działania powodują niepotrzebny wzrost kosztów i wydłużają czas pracy. Wśród typowych błędów myślowych pojawia się przekonanie, że da się „związać” stary, słaby tynk jakimś nowym środkiem powierzchniowym – niestety, to rzadko działa w praktyce, bo kluczowa jest stabilność podłoża. Odpowiednia naprawa polega więc na usunięciu tylko tej części tynku, która jest osłabiona, a potem odtworzeniu jej zgodnie ze sztuką budowlaną, używając materiałów o odpowiednich właściwościach i przyczepności.