W przypadku pojedynczych rys i pęknięć w murze o szerokości ok. 3 mm i głębokości 4 mm, szczególnie jeśli biegną wzdłuż spoin, najlepszym sposobem naprawy jest poszerzenie tych rys na kształt tzw. jaskółczego ogona i zaszpachlowanie ich elastyczną lub specjalnie dobraną zaprawą. Taki kształt nacięcia zapobiega wykruszaniu się zaprawy z rysy podczas pracy ściany, bo mechanicznie klinuje materiał naprawczy. To rozwiązanie jest powszechnie zalecane w instrukcjach naprawy murów ceglanych – można to znaleźć choćby w zaleceniach ITB czy opracowaniach stowarzyszenia murarzy. Moim zdaniem, w praktyce, jeśli rysy nie są zbyt szerokie i nie ma oznak poważniejszego przemieszczenia ściany, tego typu lokalna naprawa w zupełności wystarcza, by przywrócić szczelność i estetykę muru. Ważne, żeby nie używać zwykłej zaprawy cementowej, tylko takiej o odpowiednich właściwościach – na przykład naprawczych zapraw do murów (często na bazie wapna hydraulicznego lub mikrocementów). Niby prosta sprawa, ale sporo osób tego nie robi, a potem rysa wraca. Dobrze też pamiętać o oczyszczeniu wnętrza rysy i zwilżeniu jej przed aplikacją zaprawy – wtedy przyczepność jest znacznie lepsza. Tego typu naprawa nie tylko poprawia wygląd, ale i ogranicza przenikanie wilgoci czy rozwój mikroorganizmów w murze.
Wiele osób od razu myśli o bardzo zaawansowanych naprawach, gdy widzi pęknięcia czy rysy w murze, jednak nie zawsze jest to uzasadnione. Użycie stalowych kotew czy klamer, a nawet przemurowanie fragmentu ściany, to rozwiązania przewidziane raczej dla poważniejszych uszkodzeń konstrukcyjnych, gdzie obserwujemy faktyczne rozwarstwienie muru, przesunięcia lub kiedy pęknięcia są szerokie i mają wyraźnie dynamiczny charakter. Dla rys o szerokości kilku milimetrów, przebiegających wzdłuż spoin, takie działania są po prostu niepotrzebne i generują niepotrzebne koszty. Iniekcje żywicami, zakładanie klamer czy specjalnych kotew stosuje się, gdy chcemy na trwałe zespoić większe fragmenty konstrukcji, np. w przypadku poważnych uszkodzeń ściany nośnej czy w budynkach zabytkowych, gdzie nie można dopuścić do dalszego rozwarstwienia. Przemurowanie muru to już w ogóle ostateczność – wtedy, gdy ściana jest niestabilna albo nie da się jej naprawić lokalnie. Najczęstszym błędem jest tu przecenienie zagrożenia i niepotrzebne skomplikowanie naprawy. Takie podejście nie wynika raczej z praktyki budowlanej, ale raczej z chęci 'zrobienia porządnie', bez rozpoznania skali problemu. Tymczasem branżowe normy i zalecenia (np. wytyczne ITB, instrukcje napraw murów z cegły) jasno wskazują, że drobne rysy naprawia się przez ich poszerzenie w kształt jaskółczego ogona i wygładzenie odpowiednią zaprawą. To naprawdę wystarcza, a przy okazji nie narusza struktury muru i nie wymaga ciężkiego sprzętu czy specjalnych żywic. Moim zdaniem, jeśli naprawiamy zbyt agresywnie – możemy tylko pogorszyć sytuację lub niepotrzebnie podbić koszty remontu.