Zasada, że płytki cząstkowe nie mogą być mniejsze niż połowa płytki, to naprawdę podstawa przy planowaniu układu okładziny ceramicznej na ścianach. Chodzi o to, żeby całość wyglądała estetycznie, a także była trwała i praktyczna. Kiedy docinamy płytki na końcach rzędów lub przy ościeżach, minimalny kawałek nie powinien być mniejszy niż połowa oryginalnej płytki – bo takie małe fragmenty są po prostu słabe, łatwo pękają podczas użytkowania czy przy przypadkowym uderzeniu. W praktyce, na przykład przy ścianie o długości 2,5m i płytkach 30x60cm, dobrze jest rozplanować układ tak, by po obu stronach zostawały podobnej szerokości kawałki, najlepiej właśnie większe niż połowa płytki. Często do tego stosuje się tzw. przesunięcie (offset), żeby unikać cienkich pasków. Branżowe standardy, jak PN-EN 14411, też podkreślają konieczność zachowania minimalnych wymiarów płytek cząstkowych, właśnie ze względów technicznych i estetycznych. Moim zdaniem, to jedna z tych zasad, która ratuje efekt końcowy – nawet najlepsza fuga nie zamaskuje krzywych, małych kawałków przy krawędzi. Z doświadczenia powiem, że klienci od razu zauważają, jak przy drzwiach czy w narożniku pojawia się cieniutki pasek ceramiki i pytają: 'Czy nie dało się lepiej tego rozplanować?'. Lepiej więc od początku pilnować tej reguły, bo potem tylko kłopot i poprawki. Bezpieczeństwo, jakość i wygląd idą tu w parze.
Wiele osób myli się, sądząc, że najważniejsze jest umieszczanie połówek płytek przy konkretnych elementach, jak wnęki czy otwory, albo przekonuje się, że wystarczy zebrać wszystkie docinki po jednej stronie. Tymczasem takie podejście prowadzi często do kompromisów wizualnych i technicznych. Dla przykładu, umieszczanie połówek płytek przy krawędzi każdej wnęki czy otworu nie zawsze jest możliwe, bo ściany mają różne długości, a wnęki i otwory są rozmieszczone nieregularnie. Gdyby próbować na siłę zawsze zaczynać od połowy płytki przy każdej wnęce, szybko powstaną gdzieś paski kilku centymetrów szerokości, które są bardzo podatne na uszkodzenia – a tego właśnie chce się uniknąć. Poza tym, skupianie docinków z jednej strony ściany to częsty błąd początkujących – efekt jest taki, że cała okładzina wygląda niesymetrycznie, a jedna krawędź ściany przyciąga wzrok przez nierównomierny układ. W branży wykończeniowej dąży się do harmonii i równomiernego rozkładu docinków. Właśnie dlatego kluczowa zasada mówi o minimalnym wymiarze płytki cząstkowej, żeby uniknąć wizualnego chaosu i problemów z trwałością okładziny. Standardy, jak PN-EN 14411 i zalecenia producentów klejów do płytek, podkreślają jeszcze, że zbyt wąskie kawałki mogą źle się trzymać i łatwo odpadać, szczególnie w miejscach narażonych na uderzenia. W praktyce to nie zawsze ilość połówek przy wnękach czy otworach decyduje o jakości pracy, ale właśnie proporcje docinanych fragmentów. Moim zdaniem, skupienie się na tym, by każdy fragment był solidny i odpowiednio szeroki, ma znacznie większe znaczenie niż sztywny układ względem elementów ściany. To takie szczegóły odróżniają amatorskie wykończenie od profesjonalnego.