Właściwe zabezpieczenie ruin budowli murowanych przed wodą i wilgocią polega przede wszystkim na odtworzeniu stabilności i ciągłości wierzchnich warstw muru, czyli tzw. przemurowaniu, z użyciem takich samych materiałów, jakie występowały pierwotnie. To pozwala utrzymać kompatybilność technologiczną oraz spójność historyczną obiektu. Po uzupełnieniu uszkodzonych lub wypłukanych cegieł stosuje się hydrofobizację, czyli impregnację powierzchni specjalnymi środkami ograniczającymi wnikanie wody. Te preparaty tworzą na cegle barierę dla wilgoci, ale nie zamykają jej całkowicie, dzięki czemu mur nadal „oddycha”. Takie podejście jest zgodne z zaleceniami konserwatorskimi oraz normami, np. PN-EN 998-1 dotyczącą zapraw do murów i metod naprawy. Moim zdaniem, to najbezpieczniejsza i najtrwalsza metoda, bo nie wprowadza nowych, obcych materiałów, które mogłyby źle reagować z oryginalną strukturą muru. W praktyce widziałem, jak zastosowanie hydrofobizacji i przemurowania potrafi uchronić ruiny nawet przez wiele lat przed dalszym rozkładem. Warto pamiętać, że wszelkie inne zabezpieczenia, np. betonowe daszki albo warstwa ziemi, mogą bardziej zaszkodzić niż pomóc, głównie przez złą współpracę z cegłą i akumulowanie wilgoci.
Propozycje zastosowania warstwy ziemi z darnią, czap betonowych lub żelbetowych bądź nawet czap z nowej cegły wydają się na pierwszy rzut oka logiczne, ale w praktyce prowadzą do poważnych problemów technicznych. Ziemia z darnią, choć czasem widywana na ruinach, akumuluje wilgoć i z czasem umożliwia jej stałe przenikanie w głąb muru, co przyspiesza proces destrukcji i powoduje rozwój mikroorganizmów. Betonowe lub żelbetowe czapy, mimo że są trwałe i szczelne, wykazują zupełnie inną rozszerzalność termiczną niż cegła. Moim zdaniem to prosta droga do powstawania mikropęknięć, a nawet odspajania się nowych warstw od starego muru, szczególnie przy zmianach temperatur i wilgotności. Czapy z nowej cegły, bez przemurowania i właściwego powiązania z istniejącym murem, również nie zapewniają ciągłości konstrukcyjnej i są podatne na odspajanie. Nawet przy hydrofobizacji, bez solidnego przemurowania, takie rozwiązanie nie eliminuje mikroszczelin i nie rozwiązuje problemu osłabionych połączeń. W mojej opinii, wiele osób nie docenia, jak ważna jest jednolitość materiałowa i zachowanie oryginalnej technologii muru. Błędem jest myślenie, że wystarczy nałożyć coś na wierzch – bez usunięcia rozluźnionych cegieł i przywrócenia integralności, każda z tych metod to półśrodek, który prędzej czy później zawiedzie, a w najgorszym wypadku przyspieszy degradację całej konstrukcji. Standardy konserwatorskie i normy budowlane wyraźnie wskazują, że kluczowe jest uzupełnienie oryginalnych warstw i właściwe zabezpieczenie przed wilgocią, bo tylko wtedy zachowujemy zarówno trwałość, jak i historyczną wartość obiektu.