Mikrofale są coraz częściej wykorzystywane w budownictwie do osuszania zawilgoconych murów, zwłaszcza przed przystąpieniem do ich renowacji. Ta metoda polega na tym, że fale elektromagnetyczne o bardzo wysokiej częstotliwości wnikają w strukturę muru i powodują szybkie podgrzanie cząsteczek wody, które odparowują bezpośrednio z wnętrza materiału. To jest ogromną zaletą, bo nie trzeba rozkuwać tynków ani stosować inwazyjnych przegród. Z mojego doświadczenia, technologie mikrofalowe pozwalają skrócić czas osuszania nawet o kilkadziesiąt procent w porównaniu do tradycyjnych metod, a wilgoć usuwana jest naprawdę dogłębnie. W dodatku nie wpływają negatywnie na wytrzymałość muru czy skład chemiczny materiałów konstrukcyjnych, o ile oczywiście zachowa się wszystkie procedury bezpieczeństwa. W Polsce coraz więcej firm specjalizuje się w takich usługach i korzysta ze sprzętu spełniającego normy bezpieczeństwa. Najlepiej sprawdza się to przy osuszaniu murów ceglanych, kamiennych czy betonowych, gdzie nie ma możliwości tradycyjnego przewietrzania czy wymiany materiału. Co ciekawe, mikrofale są całkowicie nieinwazyjne – nie ingerują w strukturę ściany, nie wymagają żadnych mechanicznych narzędzi, po prostu ustawiasz generator i po kilku godzinach mur jest suchy. Oczywiście trzeba cały czas kontrolować temperaturę, żeby nie przegrzać powierzchni, no i mieć na uwadze, że nie każda sytuacja się do tego nadaje (np. obecność instalacji elektrycznych). Ale jeśli chodzi o skuteczność i bezpieczeństwo, to moim zdaniem mikrofale są jednym z najlepszych rozwiązań dostępnych obecnie na rynku, szczególnie gdy priorytetem jest nieinwazyjność i szybkie przygotowanie murów do dalszych prac.
Wiele osób przy wyborze metody osuszania murów przed renowacją kieruje się utartymi schematami albo polega na rozwiązaniach, które tylko z pozoru wydają się skuteczne. Przegrody uszczelniające, choć bardzo popularne przy zabezpieczaniu nowych budynków, mają przede wszystkim za zadanie blokować napływ wilgoci z gruntu – nie służą aktywnemu usuwaniu już zgromadzonej w murze wody. Ich skuteczność polega raczej na prewencji niż na realnym osuszeniu istniejącej konstrukcji. Elektroosmoza natomiast to dość specjalistyczna metoda, która polega na generowaniu pola elektrycznego mającego wymusić przemieszczanie się cząsteczek wody – niestety, według wielu specjalistów nie jest to szczególnie efektywne w typowych warunkach budowlanych, zwłaszcza przy dużych zawilgoceniach i w starszych murach o niejednorodnej strukturze. Poza tym elektroosmoza wymaga stałego zasilania i odpowiednich instalacji, co jest dość kłopotliwe – moim zdaniem to bardziej ciekawostka niż realne rozwiązanie problemu. Z kolei bariera z drenów zwykłych to tak naprawdę system odwadniający stosowany raczej w gruncie, a nie do bezpośredniego osuszania ścian. Dreny instalowane są na zewnątrz budynku, aby odprowadzać wodę z okolic fundamentów, ale nie mają wpływu na usunięcie wilgoci, która już wniknęła w mur. Często popełnianym błędem jest utożsamianie likwidacji przyczyny zawilgocenia z usunięciem jego skutków – a te wymagają zupełnie innych technologii. Prawidłowe osuszenie zawilgoconych murów przed renowacją najlepiej wykonać metodą mikrofalową, która nie tylko nie narusza konstrukcji, ale także pozwala na szybkie i równomierne usunięcie wilgoci z całej grubości ściany. Warto pamiętać, że branżowe standardy coraz częściej promują właśnie takie nowoczesne i nieinwazyjne techniki, szczególnie przy pracach konserwatorskich i renowacjach zabytków, gdzie liczy się minimalna ingerencja w oryginalną substancję budowlaną.