Stosowanie ługowania do usuwania starej powłoki olejno-żywicznej z tynków wapiennych to naprawdę sprawdzone rozwiązanie. Cały proces polega na nakładaniu specjalnych roztworów zasadowych (najczęściej ługów sodowych lub potasowych), które skutecznie rozkładają i rozpuszczają powłoki malarskie na bazie żywic i olejów. Takie podejście jest nie tylko efektywne, ale też – moim zdaniem – najbezpieczniejsze dla samego tynku wapiennego, bo nie uszkadza jego struktury mechanicznie, jak to robią np. metody ścierne. Inaczej niż piaskowanie albo śrutowanie, ługowanie nie narusza faktury czy spoistości podłoża, co jest kluczowe, kiedy mamy do czynienia z zabytkowymi lub delikatnymi tynkami. Z mojego doświadczenia wynika, że ługowanie szczególnie dobrze sprawdza się w renowacjach i pracach konserwatorskich, bo pozwala zachować oryginalną powierzchnię ściany i ograniczyć ryzyko powstawania mikropęknięć. Przy okazji warto pamiętać, żeby po ługowaniu dokładnie przemyć powierzchnię wodą, bo resztki ługu mogą niekorzystnie wpływać na nowe powłoki malarskie. Często spotykam się z opinią, że to żmudna technika, ale efekty są nieporównywalnie lepsze niż po agresywnych zabiegach mechanicznych. Praktycy i literatura branżowa (np. „Technologia Robót Wykończeniowych” pod red. J. Warycha) potwierdzają słuszność tego rozwiązania, szczególnie na starych, wapiennych tynkach.
Zdarza się, że wybierając śrutowanie czy piaskowanie jako technikę usuwania powłok z tynku wapiennego, kierujemy się przekonaniem, że metody mechaniczne są po prostu szybsze i bardziej uniwersalne. W praktyce jednak są to rozwiązania zbyt agresywne dla delikatnych, starych podłoży wapiennych – prowadzą do powstawania rys, odprysków, a nawet ubytków w tynku. Piaskowanie szczególnie mocno narusza strukturę, przez co tynk może po prostu zacząć się sypać. Z kolei śrutowanie stosuje się głównie do powierzchni metalowych, a nie do tynków, więc ta technika w ogóle nie wpisuje się w dobre praktyki budowlane przy renowacji murów. Fluatowanie natomiast bywa często mylone z metodami czyszczenia, a w rzeczywistości polega na wzmacnianiu i neutralizacji podłoża wapiennego, szczególnie przed malowaniem farbami krzemianowymi – nie ma jednak nic wspólnego z usuwaniem starych powłok malarskich. Tę pomyłkę widzę często u osób, które nie miały okazji pracować z renowacją lub konserwacją zabytków i zakładają, że każda chemia na ścianie to środek czyszczący. Moim zdaniem dobór metody powinien zawsze wynikać z analizy stanu i typu tynku – na starych, wapiennych murach każda zbyt intensywna ingerencja kończy się pogorszeniem podłoża. Ługowanie natomiast bazuje na reakcji chemicznej, która rozpuszcza tylko powłokę malarską, nie naruszając struktury tynku, co jest zgodne z zaleceniami większości fachowych podręczników i procedur konserwatorskich. Z mojego doświadczenia wynika, że nieumiejętnie dobrana technika usuwania starych powłok to prosta droga do kosztownych napraw, dlatego zawsze warto kierować się wiedzą o materiałach i podejściem zalecanym przez branżę.