Zaizolowanie plam cienką warstwą lakieru nitrocelulozowego to naprawdę skuteczne rozwiązanie, które często polecają doświadczeni wykonawcy oraz producenci materiałów wykończeniowych. Chodzi tutaj o to, żeby odciąć dostęp wilgoci do plamy i uniemożliwić przenikanie rozpuszczalnych w wodzie zabrudzeń z głębi podłoża gipsowego do nowo nakładanej farby. Z mojego doświadczenia to właśnie te substancje, najczęściej sole, nikotyna czy nawet stare zacieki, potrafią dosłownie kilka godzin po malowaniu wyjść przez świeżą powłokę i zniszczyć efekt całej pracy. Lakier nitrocelulozowy, który szybko schnie i tworzy szczelną, nieprzepuszczalną warstwę, sprawdza się tutaj naprawdę dobrze – nawet przy wielowarstwowych renowacjach. Warto wiedzieć, że w profesjonalnym malarstwie, zwłaszcza podczas renowacji starych obiektów, często korzysta się właśnie z izolatorów albo specjalnych gruntów blokujących, żeby nie dopuścić do migracji zabrudzeń. Takie podejście to nie tylko oszczędność czasu, ale i pieniędzy, bo nie trzeba później poprawiać malowania. Oczywiście, należy upewnić się, że lakier jest kompatybilny z późniejszą warstwą farby, ale w praktyce większość nowoczesnych preparatów nie sprawia tu kłopotów. Przykład z życia: podczas prac w starym budynku szkolnym, gdzie pojawiły się zacieki po zalaniu, po zastosowaniu lakieru nitrocelulozowego plamy już nie wracały, mimo kilkukrotnego malowania. To potwierdza, że ta technika naprawdę działa, a jej stosowanie świadczy o rzetelności i wiedzy wykonawcy.
Przy pojawieniu się plam na powłoce malarskiej wywołanych przez głęboko umiejscowione zanieczyszczenia rozpuszczalne w wodzie, bardzo łatwo popełnić błąd, kierując się intuicją, a nie wiedzą technologiczną. Często spotykam się z podejściem, że wystarczy pomalować plamy jeszcze raz tą samą farbą. Niestety, takie rozwiązanie nie działa, bo substancje rozpuszczalne w wodzie – na przykład sole czy resztki starych zanieczyszczeń – będą wracać na powierzchnię z każdym kolejnym nałożeniem wilgotnej farby. To trochę jak próba ukrycia przecieku przez naklejanie kolejnych tapet – problem nie znika, tylko staje się bardziej uciążliwy. Z kolei wycinanie fragmentów podłoża z plamami jest działaniem zupełnie nieproporcjonalnym do problemu. Owszem, może mieć sens przy bardzo głębokich, trwałych uszkodzeniach podłoża, ale przy zwykłych zabrudzeniach typu przebarwienia jest to po prostu przesada i niepotrzebna praca, która generuje dodatkowe koszty oraz ryzyko uszkodzenia większej powierzchni ściany. Usuwanie powłoki z całej powierzchni także mija się z celem – ani to efektywne, ani ekonomiczne, a przecież zależy nam na szybkim i skutecznym rozwiązaniu. Moim zdaniem, te błędne wybory wynikają z nieznajomości mechanizmu migracji plam oraz braku wiedzy o dostępnych izolatorach. Standardy prac malarskich i wykończeniowych jasno mówią, że należy najpierw zidentyfikować przyczynę pojawiania się plam, a dopiero potem zastosować właściwą metodę ich blokowania, zamiast działać chaotycznie. Właściwe zastosowanie izolatora, takiego jak lakier nitrocelulozowy, jest szybkie, skuteczne i zgodne z praktyką branżową. Podejście polegające na maskowaniu, wycinaniu czy zdzieraniu powłoki szkodzi efektowi końcowemu, nie rozwiązuje problemu źródłowego i świadczy raczej o braku doświadczenia niż o fachowości.