Właśnie tak! Uzupełnianie większych ubytków w murach z bloczków z betonu komórkowego zaprawą wzbogaconą rozdrobnionym betonem komórkowym to podejście, które w praktyce sprawdza się najlepiej. Po pierwsze, taka zaprawa ma dużo lepszą kompatybilność z oryginalnym materiałem ściany – zarówno pod względem wytrzymałości, jak i izolacyjności cieplnej. Zwykła zaprawa cementowa tworzyłaby tzw. mostek termiczny i różniłaby się rozszerzalnością termiczną, co mogłoby prowadzić do pęknięć albo odspajania wypełnienia. Mieszając rozdrobnione kawałki betonu komórkowego z zaprawą, uzyskujemy podobną strukturę i nasiąkliwość jak oryginalny mur. No i szczerze mówiąc, zawsze lepiej stosować takie rozwiązania, które są rekomendowane przez producentów bloczków i zapisane w instrukcjach montażu. To też zgodne z zasadami sztuki budowlanej. W praktyce – często ekipy mają na budowie sporo odpadów z docinania bloczków, więc nic się nie marnuje. Spotkałem się z opinią, że taka naprawa jest dużo trwalsza, bo „pracuje” razem ze ścianą, nie ma ryzyka nierównego osiadania czy pękania w miejscu uzupełnienia. A jeżeli ubytek jest naprawdę duży, czasem lepiej osadzić większy fragment bloczka (jeśli się da), ale zawsze dobrze, by zaprawa miała te rozdrobnione dodatki. Tak, moim zdaniem to nie tylko zgodne z teorią, ale i z budowlaną codziennością.
W temacie napraw większych ubytków w murach z betonu komórkowego wciąż można spotkać się z wieloma mylnymi przekonaniami. Stosowanie kawałków styropianu na zaprawie nie jest akceptowane w budownictwie murowanym – styropian ma zupełnie inne właściwości mechaniczne i termiczne niż beton komórkowy, nie zapewnia odpowiedniej wytrzymałości i nie stanowi solidnej podstawy w murze. Taka metoda prowadzi do powstawania mostków cieplnych i ryzyka zarysowań, bo styropian nie „pracuje” razem z konstrukcją. Z kolei zaprawa cementowa z siatką Rabitza bywa kojarzona z naprawami tynków, a nie samego muru – siatka Rabitza nie zastąpi struktury bloczka i nie rozwiąże problemu różnic w izolacyjności czy nasiąkliwości materiałów. Samo stosowanie zaprawy cementowej, nawet dobrze uformowanej, to niestety też zbyt mało – taki wypełniacz jest dużo bardziej zwarty, ma większą przewodność cieplną i twardość niż otaczający go beton komórkowy. Efekt? Możliwe pęknięcia, odspajanie albo efekt mokrych plam przez różnicę w chłonności. Typowym błędem jest założenie, że dowolna „mocna” zaprawa naprawi wszystko – a tu liczy się kompatybilność materiałowa. Budownictwo z betonu komórkowego wymaga specyficznych rozwiązań, bo tylko wtedy mur zachowuje swoje parametry i estetykę. Z mojego doświadczenia: próby pójścia na skróty w takich naprawach zawsze wcześniej czy później wychodzą na jaw, a poprawki bywają kosztowne. Fachowe podejście to podstawa – liczy się nie tylko trwałość, ale i energooszczędność całości.