Dokładnie o to chodzi – w przypadku usuwania przemalowań z farb wapiennych (szczególnie jeśli pod nimi znajduje się zabytkowa, cenna polichromia), stosuje się właśnie delikatne mechaniczne zdejmowanie kolejnych warstw za pomocą szpachelki, prowadząc narzędzie „na krzyż”. To pojęcie oznacza, że każdy kolejny ruch wykonuje się pod kątem prostym do poprzedniego, co pozwala lepiej kontrolować siłę nacisku i minimalizować ryzyko uszkodzenia oryginalnej warstwy. Takie działanie zgodne jest z konserwatorskim standardem minimalnej inwazyjności – chodzi przecież o maksymalne zachowanie autentyku, a nie tylko o usunięcie farby. W praktyce, zanim zacznie się skrobać, sprawdza się różne miejsca, robi się tzw. odkrywki próbne i wybiera optymalną technikę – czasem nawet pod lupą. Często fachowcy prowadzą dokumentację fotograficzną na każdym etapie, bo każda warstwa może mieć jakąś wartość. Warto wiedzieć, że użycie szpachelki bywa czasochłonne i wymaga cierpliwości, ale to właśnie ta metoda jest najbezpieczniejsza dla cennych dekoracji ściennych, takich jak polichromie. Moim zdaniem dobrze jest o tym pamiętać, bo wielu początkujących konserwatorów szuka szybszych, bardziej „chemicznych” rozwiązań, a to właśnie delikatna praca ręczna najlepiej chroni zabytkowe warstwy.
Wielu osobom wydaje się, że szybkie i skuteczne usuwanie przemalowań wymaga użycia silnych środków chemicznych lub nietypowych metod, jednak takie podejście niesie ogromne ryzyko dla oryginalnych, zabytkowych warstw. Zmywanie przemalowań pastą z wosku i rozpuszczalników to sposób, który mógłby wydawać się skuteczny, zwłaszcza wobec farb olejnych, ale przy warstwach wapiennych i delikatnej polichromii pod spodem łatwo o nieodwracalne uszkodzenia – rozpuszczalniki często penetrują głębiej, rozmiękczają również oryginał i mogą go bezpowrotnie zniszczyć. Podobnie jest z użyciem mieszaniny eteru octowego, wody destylowanej i roztworu mydła – choć brzmi profesjonalnie, to taka kombinacja jest zbyt agresywna dla chemii tynku i pigmentów. W praktyce te środki mogą rozpuścić nie tylko niechciane przemalowania, ale i zabytkową polichromię. Z kolei opukiwanie drewnianym młotkiem owiniętym w skórę jest zupełnie nietypowe w tej branży – to raczej technika używana rzadko, np. do sprawdzania pustek pod tynkiem, a nie do zdejmowania warstw. Typowy błąd popełniany przez niedoświadczonych to właśnie szukanie „magicznego” środka, który szybciej załatwi sprawę albo posługiwanie się przypadkowymi narzędziami. W konserwacji zabytków priorytetem jest zawsze metoda najmniej inwazyjna, a więc mechaniczne, kontrolowane zdejmowanie warstw z wyczuciem i bez pośpiechu. To dlatego w branżowych normach i zaleceniach ICOMOS czy wytycznych konserwatorskich kładzie się nacisk na delikatność technik ręcznych, szczególnie przy pracy z polichromiami. Warto wystrzegać się myślenia, że chemia zawsze lepiej da radę – doświadczenie pokazuje, że to często prosta ręczna szpachelka jest najskuteczniejsza.