Prawidłowo – uszkodzony, przecięty kabel koncentryczny naprawia się za pomocą tzw. „beczki”, czyli złącza F–F (lub innego typu, zależnie od systemu), które łączy dwa odcinki kabla zakończone standardowymi wtykami. Dzięki temu zachowana jest ciągłość impedancji falowej (najczęściej 75 Ω w instalacjach TV/SAT), ekranowanie oraz poprawna geometria przewodu. To jest klucz, bo kabel koncentryczny to linia transmisyjna, a nie „zwykły drut”. Każde miejsce, gdzie zmienia się jego struktura, może powodować odbicia sygnału, tłumienie, zakłócenia, a czasem całkowity brak odbioru. Beczka jest elementem specjalnie zaprojektowanym: ma odpowiednią impedancję, metalową obudowę zapewniającą ekranowanie 360°, a przy prawidłowym montażu praktycznie nie psuje parametrów toru. W praktyce wygląda to tak: obcinasz uszkodzone miejsce, na oba końce zakładasz złącza F (lub kompresyjne/skręcane, zależnie od standardu instalacji), dokręcasz je do beczki i całość ewentualnie zabezpieczasz przed wilgocią (np. taśmą samowulkanizującą) jeśli połączenie jest na zewnątrz. W instalacjach profesjonalnych, np. w systemach CCTV, TV kablowej czy zbiorczych instalacjach antenowych, stosuje się wyłącznie takie złącza i łączniki, bo gwarantują powtarzalność parametrów i zgodność z normami (np. PN‑EN 50117 dla kabli koncentrycznych). Moim zdaniem warto też pamiętać, że porządna beczka + dobre złącza kompresyjne potrafią wytrzymać lata bez żadnych problemów, o ile kabel nie jest mechanicznie naprężony i nie pracuje na zgięciach. To jest po prostu „branżowy standard” naprawy takiego uszkodzenia, a nie prowizorka.
W przypadku kabla koncentrycznego największym problemem nie jest samo przerwanie żyły, tylko to, że jest to precyzyjna linia transmisyjna o określonej impedancji, geometrii i ekranowaniu. Dlatego pomysły typu lutowanie, kostka zaciskowa czy zwykłe skręcenie żył z taśmą izolacyjną wyglądają na pierwszy rzut oka sensownie, bo „przecież prąd popłynie”, ale kompletnie rozjeżdżają się z zasadami poprawnej transmisji sygnałów wysokiej częstotliwości. Lutowanie końcówek w kablu koncentrycznym zmienia jego geometrię, wprowadza dodatkową pojemność i indukcyjność w miejscu łączenia, często też przegrzewa dielektryk między żyłą a ekranem. W efekcie pojawia się niedopasowanie impedancyjne, odbicia sygnału, lokalne zwiększone tłumienie. Dodatkowo bardzo trudno jest zachować ciągłość 360° ekranowania – zwykle zostaje „dziura” w ekranie, przez którą wchodzą zakłócenia. W praktyce może to skutkować śnieżeniem obrazu, zanikaniem kanałów, pikselizacją w DVB-T lub DVB-S. Połączenie za pomocą kostki zaciskowej to już typowo „elektryczne” myślenie, dobre do przewodów zasilających, ale nie do linii koncentrycznych. Kostka nie zapewnia ani właściwej impedancji, ani poprawnego prowadzenia ekranu. Żyła środkowa jest traktowana jak zwykły przewód, ekran często jest podłączony byle jak, a cała konstrukcja nie ma żadnego ekranowania zewnętrznego. To jest wręcz podręcznikowy przykład, jak zrobić punkt promieniujący zakłócenia i jednocześnie łapiący wszelkie śmieci z otoczenia. Jeszcze gorzej wygląda zwykłe skręcenie końcówek kabla i owinięcie taśmą izolacyjną. Taka prowizorka może czasem „jakoś działać” na krótkich odcinkach i przy mocnym sygnale, co bywa mylące i daje złudne poczucie, że metoda jest poprawna. Ale technicznie rzecz biorąc, mamy wtedy całkowity brak zachowania struktury koncentrycznej, ekran jest przerwany, impedancja w miejscu łączenia jest zupełnie przypadkowa. To prowadzi do silnych odbić fali, wzrostu współczynnika fali stojącej, strat i zakłóceń. Typowy błąd myślowy przy takich odpowiedziach polega na traktowaniu kabla koncentrycznego jak zwykłego przewodu miedzianego, gdzie liczy się tylko „ciągłość drutu”. W telewizji, radiu, systemach SAT czy CCTV liczy się przede wszystkim dopasowanie linii, ciągłość ekranowania i zgodność z parametrami katalogowymi. Dlatego zgodnie z dobrą praktyką branżową i normami instalatorskimi stosuje się złącza i łączniki zaprojektowane specjalnie do kabli koncentrycznych (np. tzw. beczki), a wszelkie lutowania, kostki i skrętki zostawia się co najwyżej do eksperymentów na biurku, a nie do realnych instalacji.