Prawidłowe jest mocowanie masztu antenowego do komina za pomocą taśm obejmujących komin, bo to rozwiązanie jest zgodne z dobrą praktyką montaży antenowych i ogólnymi zaleceniami branżowymi. Taka obejma kominowa opiera się na zasadzie opasania całego przekroju komina stalową taśmą (najczęściej ocynkowaną lub nierdzewną), która przenosi obciążenia masztu na całą powierzchnię komina, a nie na pojedyncze punktowe mocowania. Dzięki temu ogranicza się ryzyko pęknięć cegieł, rozszczelnienia przewodów spalinowych i uszkodzenia konstrukcji komina. W praktyce stosuje się gotowe zestawy: dwie lub trzy taśmy, narożne wsporniki dystansowe oraz uchwyt masztu. Takie systemy są projektowane z myślą o obciążeniach od wiatru, momentach zginających i drganiach przenoszonych z masztu. Z mojego doświadczenia, przy wyższych masztach (np. powyżej 2–3 m nad kominem) stosuje się często dodatkowe odciągi linowe, ale sam punkt bazowy nadal robi się właśnie na taśmach obejmujących. Normy i wytyczne dotyczące instalacji anten (np. krajowe instrukcje wykonawcze, zalecenia producentów uchwytów i masztów, a także ogólne wymagania z PN-EN 1991 dotyczące obciążeń wiatrem) wskazują, że komin jest elementem wrażliwym i nie powinno się go dowolnie przewiercać. Taśmy obejmujące rozkładają siły na dużej powierzchni i pozwalają uniknąć ingerencji w przekrój komina, co ma znaczenie także pod kątem bezpieczeństwa pożarowego i szczelności przewodów dymowych. Dodatkowo, przy użyciu taśm łatwiej jest później serwisować instalację – można regulować położenie masztu, wymienić uchwyt, a nawet całkowicie usunąć antenę bez trwałego uszkadzania komina. W praktyce monterzy RTV-SAT i instalatorzy systemów radiowych praktycznie standardowo stosują właśnie obejmy kominowe, bo to rozwiązanie trwałe, stosunkowo szybkie w montażu i przede wszystkim bezpieczne dla konstrukcji budynku.
Mocowanie masztu antenowego do komina bardzo często bywa wykonywane „na skróty”, co widać w wielu starych instalacjach, ale z technicznego punktu widzenia większość takich patentów jest po prostu błędna i niebezpieczna. Podstawowy problem polega na tym, że komin nie jest zwykłą ścianą nośną, tylko elementem o specyficznej konstrukcji, który musi zapewnić szczelność przewodów dymowych lub spalinowych oraz odporność na zmiany temperatury. Wiercenie w nim otworów pod kołki lub śruby, zwłaszcza na wylot, osłabia jego przekrój, może powodować pęknięcia i rozszczelnienia, a w efekcie ryzyko przedostawania się spalin do pomieszczeń. Z punktu widzenia przepisów budowlanych i zasad BHP takie ingerencje są po prostu niezalecane, a często wprost sprzeczne z instrukcjami producentów systemów kominowych. Użycie kołków rozporowych o długości 100 mm wydaje się na pierwszy rzut oka solidne, bo „coś trzyma w cegle”, ale to jest mocowanie punktowe, które nie radzi sobie dobrze z siłami od wiatru działającymi na wysoki maszt. Obciążenia są skupione w kilku miejscach, co sprzyja wykruszaniu się cegieł, zwłaszcza starych, porowatych lub zawilgoconych. Kołek może się z czasem poluzować, a cała konstrukcja zaczyna pracować, co widać szczególnie przy silnych podmuchach. Jeszcze gorszym pomysłem jest stosowanie gwoździ w kominie. Gwoździe nie są przewidziane do przenoszenia obciążeń dynamicznych i wyrywających w tak kruchej strukturze jak cegła kominowa. Wbijanie gwoździ może powodować mikropęknięcia, a przy eksploatacji masztu i pracy na wietrze takie mocowanie bardzo szybko traci stabilność. Z mojego punktu widzenia to typowy przykład „domowej roboty”, który po kilku latach kończy się awarią albo koniecznością kosztownej naprawy. Przewiercanie komina na wylot i stosowanie długich śrub wydaje się niektórym „super mocne”, bo śruba przechodzi przez całą szerokość. Niestety jest to jedno z bardziej szkodliwych rozwiązań: ingeruje głęboko w konstrukcję, może naruszać przewody dymowe lub spalinowe, a przy kominach systemowych z wkładami ceramicznymi czy stalowymi jest wręcz niedopuszczalne. Dodatkowo każda śruba to potencjalna droga wnikania wody opadowej i mrozu, co przyspiesza degradację materiału. Typowym błędem myślowym przy tych wszystkich metodach jest przekonanie, że „jak mocno przykręcę do cegły, to będzie dobrze”. W nowoczesnej praktyce instalacyjnej chodzi jednak o równomierne rozłożenie sił i minimalną ingerencję w konstrukcję budynku. Dlatego stosuje się taśmy obejmujące komin, które opasają go z zewnątrz i przenoszą obciążenia na dużą powierzchnię, zamiast skupiać je w kilku osłabionych punktach.