Prawidłowo chodzi o miernik poziomu mocy sygnału, bo tłumienie tłumika w torze antenowym definiuje się właśnie jako różnicę poziomów mocy sygnału na wejściu i na wyjściu elementu. W praktyce robi się to tak: podajesz na wejście tłumika znany, stabilny sygnał z generatora RF (np. 75 Ω dla instalacji TV/SAT), mierzysz poziom mocy przed tłumikiem, potem za tłumikiem i różnica w dB to wartość tłumienia. Miernik poziomu mocy sygnału, często nazywany miernikiem poziomu sygnału TV/SAT lub miernikiem poziomu RF, potrafi pokazać wynik właśnie w dBµV lub dBm, co idealnie pasuje do obliczania tłumienia. W nowoczesnych instalacjach zbiorczych RTV/SAT, zgodnie z dobrą praktyką i zaleceniami norm (np. PN-EN 50083, PN-EN 60728 dotyczących systemów kablowych i instalacji antenowych), pomiary wykonuje się w paśmie pracy instalacji, a nie jakimiś ogólnymi przyrządami niskoczęstotliwościowymi. Moim zdaniem to bardzo ważne, bo tłumik jest elementem pracującym na częstotliwościach radiowych, więc jego zachowanie może zależeć od częstotliwości. Miernik poziomu mocy sygnału umożliwia też sprawdzenie, czy katalogowe tłumienie tłumika zgadza się ze stanem faktycznym, co jest istotne przy uruchamianiu i serwisowaniu instalacji, np. w blokach, hotelach czy większych obiektach. W praktyce instalator bierze miernik, ustawia odpowiedni kanał DVB-T lub transponder SAT, mierzy poziom bez tłumika, potem z tłumikiem i już dokładnie wie, o ile dany tłumik redukuje sygnał. Dodatkowo taki miernik pozwala od razu ocenić, czy po zastosowaniu tłumika poziom sygnału nadal mieści się w wymaganych przedziałach dla odbiorników, co jest zgodne z zaleceniami branżowymi i po prostu oszczędza czas przy uruchamianiu systemu.
W instalacjach antenowych łatwo pomylić pojęcia z klasycznej elektrotechniki z techniką wysokich częstotliwości. Wiele osób intuicyjnie sięga myślami po omomierz, bo skoro tłumik to element pasywny, to może wystarczy zmierzyć jego rezystancję i już wiemy wszystko. Niestety tak to nie działa. Omomierz mierzy opór stałoprądowy przy bardzo niskiej częstotliwości (w zasadzie DC), a tłumik w torze antenowym jest projektowany na konkretną impedancję falową, np. 50 Ω lub 75 Ω, w zakresie częstotliwości od kilkudziesięciu MHz do nawet kilku GHz. To, co jest ważne, to zachowanie elementu dla sygnałów wysokiej częstotliwości, a nie jego rezystancja stałoprądowa. Tłumik może mieć dla omomierza praktycznie zwarcie albo przerwę, a mimo to poprawnie pracować w torze RF. Podobnie jest z amperomierzem DC. Pomysł, że zmierzymy prąd stały i na tej podstawie wyznaczymy tłumienie, wynika z przenoszenia praw Ohma z obwodów niskoczęstotliwościowych na technikę w.cz. W torach antenowych nie interesuje nas prąd stały, tylko moc sygnału w paśmie radiowym, wyrażona w dBm, dBµV itd. Amperomierz DC kompletnie nie uwzględnia charakteru falowego sygnału, impedancji falowej przewodu koncentrycznego ani dopasowania, więc z punktu widzenia pomiaru tłumienia jest bezużyteczny. Miernik fali stojącej SWR/FWS kojarzy się bardziej z antenami i dopasowaniem, więc też kusi, żeby go użyć. On jednak służy do oceny współczynnika fali stojącej, czyli tego, jak dobrze obciążenie (np. antena) jest dopasowane do linii zasilającej. Z jego pomocą ocenisz odbicia mocy, ale nie wyznaczysz precyzyjnie wartości tłumienia konkretnego tłumika w dB. To dwie różne wielkości: SWR informuje o dopasowaniu, a tłumienie to spadek poziomu mocy między wejściem a wyjściem elementu. Typowym błędem myślowym jest założenie, że skoro wszystkie te przyrządy „coś mierzą w obwodach”, to każdy nada się do wszystkiego. W technice antenowej dobra praktyka i standardy branżowe wyraźnie rozdzielają narzędzia: omomierz i amperomierz DC zostają do prostych testów ciągłości i zasilania, miernik SWR do strojenia anten, a do wyznaczania tłumienia elementów w torze RF używa się mierników poziomu mocy lub bardziej zaawansowanych analizatorów, które pracują w odpowiednim paśmie częstotliwości i w jednostkach właściwych dla sygnałów radiowych.