Prawidłowa odpowiedź to bitowa stopa błędów, bo w instalacjach DVB-T kluczowe jest nie tylko to, czy sygnał „jakoś tam jest”, ale czy po stronie odbiornika strumień danych cyfrowych daje się bezbłędnie zdekodować. DVB-T to transmisja cyfrowa, więc oprócz poziomu sygnału i MER liczy się właśnie BER, czyli Bit Error Rate. Moim zdaniem to jest taki odpowiednik „jakości” sygnału w świecie cyfrowym – pokazuje, ile bitów na określoną liczbę jest uszkodzonych jeszcze przed korekcją błędów (BER przed FEC) i po niej (BER po FEC). W praktyce przy pomiarach serwisowych miernik do DVB-T pokazuje zazwyczaj parametry: poziom sygnału w dBµV, MER w dB, BER, czasem też wskaźnik jakości. Według dobrych praktyk, opisanych chociażby w wytycznych producentów mierników czy zaleceniach operatorów sieci, sama kontrola kabli, długości czy rezystancji to za mało. Instalacja może być elektrycznie „ładna”, a odbiór i tak będzie fatalny, bo np. mamy zakłócenia impulsowe, odbicia sygnału (multipath), zbyt mały odstęp sygnał/szum – i to wszystko wyjdzie właśnie w BER i MER. Podczas konserwacji telewizyjnej instalacji antenowej robi się więc pomiar sygnału na gniazdach abonenckich i analizuje BER dla poszczególnych multipleksów. Jeżeli BER jest za wysoki, zaczynają się typowe objawy: przycinanie obrazu, zamrażanie klatek, artefakty, znikanie dźwięku. Wtedy technik szuka przyczyny: złe złącza, zbyt duże tłumienie, przesterowany wzmacniacz, zakłócenia LTE itd. Sam pomiar izolacji, długości czy rezystancji kabla jest przydatny, ale bardziej w klasycznych instalacjach analogowych albo przy ogólnej diagnostyce okablowania. W DVB-T najważniejsze jest, czy cyfrowy strumień danych spełnia wymagania jakościowe i bezpieczeństwa transmisji, a to opisuje właśnie bitowa stopa błędów.
W instalacjach telewizyjnych wiele osób z przyzwyczajenia myśli jeszcze kategoriami typowo „analogowymi”: czy kabel ma dobrą izolację, czy jego długość nie jest za duża, czy rezystancja przewodu mieści się w jakichś tam widełkach. To są oczywiście rzeczy istotne, ale w nowoczesnych systemach DVB-T najważniejsze jest to, jak zachowuje się sygnał cyfrowy, a nie tylko same właściwości fizyczne kabla. Przy izolacji kabla technik sprawdza głównie bezpieczeństwo i odporność na przebicia, wilgoć czy uszkodzenia mechaniczne. Z mojego doświadczenia to bardziej temat BHP i trwałości instalacji niż jakości odbioru. Nawet kabel z bardzo przyzwoitą izolacją może powodować problemy z odbiorem, jeśli ma złe ekranowanie albo jest źle zakończony złączami F, co powoduje wnikanie zakłóceń. Sama izolacja nie powie nam nic o tym, jak dekoder radzi sobie z odbiorem strumienia danych DVB-T. Długość kabla też bywa przeceniana. Owszem, im dłuższy kabel, tym większe tłumienie sygnału w dB, i trzeba to uwzględniać przy projektowaniu – ale podczas konserwacji nie mierzy się metrów przewodu jako kluczowego parametru, tylko patrzy na realny efekt: poziom, MER i bitową stopę błędów. Można mieć dość długi odcinek przewodu, a przy użyciu dobrej klasy kabla koncentrycznego i prawidłowej topologii instalacji nadal uzyskać bardzo poprawne parametry DVB-T. Z kolei rezystancja kabla w klasycznym rozumieniu (omomierz na żyłę i ekran) służy głównie do wykrywania przerw, zwarć czy błędów w połączeniach. To bardziej badanie ciągłości obwodu niż jakości transmisji RF. W instalacjach antenowych ważniejsza jest impedancja falowa 75 Ω i dopasowanie niż sama rezystancja prądu stałego. Błąd myślowy, który często się tu pojawia, polega na przenoszeniu logiki z instalacji elektrycznych niskiego napięcia na systemy radiowo-telewizyjne. W DVB-T liczy się jakość transmisji danych: poziom sygnału, stosunek sygnał/szum, MER i właśnie BER. Bitowa stopa błędów to jedyny z podanych parametrów, który bezpośrednio opisuje poprawność odbioru cyfrowego strumienia. Dlatego w profesjonalnej konserwacji instalacji DVB-T używa się mierników sygnałów cyfrowych i analizuje BER, a nie ogranicza się do prostych pomiarów kabla zwykłym miernikiem uniwersalnym.