Prawidłowa odpowiedź wskazuje na stacje bazowe telefonii komórkowej i to dokładnie trafia w sedno problemu. Zakres 474–794 MHz obejmuje tzw. pasmo UHF wykorzystywane przez naziemną telewizję cyfrową DVB-T/DVB-T2. W górnej części tego pasma, szczególnie powyżej ok. 700 MHz, od kilku lat następuje tzw. refarming – czyli przekazywanie części częstotliwości z telewizji na potrzeby sieci komórkowych LTE i 5G (tzw. pasma 700 MHz, 800 MHz). W praktyce oznacza to, że anteny telewizyjne, zwłaszcza szerokopasmowe i wzmacniacze masztowe, bardzo chętnie „zbierają” silne sygnały z pobliskich stacji bazowych. Moim zdaniem to jest dziś jedna z najczęstszych przyczyn dziwnych zaników sygnału na wyższych kanałach TV: na mierniku wszystko niby jest, a obraz się sypie przez przesterowanie toru antenowego. W dobrych praktykach instalatorskich od lat zaleca się stosowanie filtrów LTE/5G (tzw. filtrów pasmowo-zaporowych), które odcinają pasma komórkowe powyżej ostatniego kanału roboczego TV. Producenci osprzętu RTV-SAT często oznaczają urządzenia jako „LTE ready” lub „LTE/5G proof” – chodzi właśnie o odporność na zakłócenia od stacji bazowych. W praktyce, przy montażu instalacji w pobliżu masztu GSM/LTE, trzeba uważać na kierunek anteny (żeby nie „patrzyła” prosto w sektor stacji bazowej), dobrać antenę o odpowiednim zysku i zastosować selektywny wzmacniacz kanałowy zamiast szerokopasmowego. W pomiarach zgodnych z normami (np. zalecenia ITU, ETSI, krajowe wytyczne UKE) zawsze sprawdza się nie tylko poziom użytecznego sygnału DVB-T2, ale też poziom zakłóceń w sąsiednich pasmach komórkowych. Dzięki temu instalacja jest stabilna, a odbiór telewizji w górnych kanałach nie „siada” po uruchomieniu nowej stacji bazowej w okolicy.
Źródła zakłóceń w instalacjach telewizyjnych często się myli, bo użytkownik widzi tylko objaw: zrywanie obrazu, pikselizację, nagłe spadki jakości. Naturalnym odruchem jest podejrzenie wszystkiego, co emituje fale radiowe w domu: WiFi, Bluetooth, różne urządzenia elektryczne. Jednak kluczowe jest tu zrozumienie pasm częstotliwości. Telewizja naziemna DVB-T/DVB-T2 w Europie pracuje w paśmie UHF, w zakresie mniej więcej 470–694 MHz (kiedyś do 790/800 MHz i wyżej). Tymczasem typowe punkty dostępowe WiFi działają głównie w pasmach 2,4 GHz i 5 GHz, coraz częściej też 6 GHz (WiFi 6E). To są częstotliwości kilkukrotnie wyższe niż pasmo telewizyjne, więc z punktu widzenia klasycznej instalacji antenowej są praktycznie „niewidoczne”. Fale z WiFi nie wchodzą bezpośrednio w tor antenowy TV, bo filtry wejściowe tunerów i wzmacniaczy są dostrajane do UHF, a nie do pasma gigahercowego. Podobnie jest z Bluetooth – pracuje on w okolicach 2,4 GHz, czyli znowu daleko poza zakresem 474–794 MHz. To, że urządzenia te używają „fal radiowych”, nie oznacza automatycznie, że będą zakłócać każdy inny system radiowy. To typowy błąd myślowy: utożsamianie wszystkich transmisji bezprzewodowych jako potencjalnie kolidujących, bez patrzenia na konkretne pasma i modulacje. Jeśli chodzi o trójfazowe silniki elektryczne prądu przemiennego, one oczywiście mogą generować zakłócenia, ale głównie w postaci szerokopasmowych impulsów, szumów i zakłóceń przewodzonych w sieci energetycznej. Wpływają bardziej na odbiorniki wrażliwe na zakłócenia impulsowe, zwłaszcza starsze odbiorniki analogowe, niż na współczesne instalacje DVB-T z poprawnie wykonanym ekranowaniem i uziemieniem. Problemy z nimi częściej dotyczą np. zakłóceń w paśmie fal krótkich, CB radia czy słabego ekranowania przewodów, niż konkretnie najwyższych kanałów UHF TV. Kluczowe jest to, że zakłócenia w najwyższych kanałach telewizyjnych wynikają głównie z sąsiedztwa systemów pracujących w bardzo zbliżonych pasmach, o dużych mocach nadawczych i z antenami o porównywalnej polaryzacji oraz charakterystyce. Takimi systemami są właśnie sieci telefonii komórkowej (LTE/5G) w pasmach 700/800 MHz. Dlatego w profesjonalnych wytycznych instalatorskich kładzie się nacisk na filtry LTE/5G, odpowiedni dobór anten i wzmacniaczy oraz pomiary widma, a nie na „walkę” z WiFi czy Bluetooth, które w tym konkretnym zakresie częstotliwości po prostu nie są głównym winowajcą.