Prawidłowo – złącza kompresyjne w instalacjach telewizyjnych stosuje się głównie po to, żeby uszczelnić połączenie i zabezpieczyć je przed wpływem wilgoci. Chodzi o to, że kabel koncentryczny ma bardzo precyzyjną strukturę: żyła wewnętrzna, dielektryk, ekran (oplot + folia) i płaszcz zewnętrzny. Jeśli do środka dostanie się woda, to zaczyna się kłopot – zmienia się impedancja falowa, rosną tłumienia, pojawiają się odbicia sygnału, a w skrajnym przypadku całkowita utrata odbioru. Z mojego doświadczenia w instalacjach zewnętrznych (anteny dachowe, masztowe, multiswitche na poddaszach nieogrzewanych) to właśnie wilgoć i kondensacja pary wodnej na złączach są najczęstszym powodem „magicznych” zaników sygnału. Złącza kompresyjne, w przeciwieństwie do zwykłych nakręcanych, zaciska się specjalnym narzędziem, które dociska tuleję złącza do płaszcza kabla na całym obwodzie. Powstaje coś w rodzaju pierścienia uszczelniającego – połączenie jest szczelne, stabilne mechanicznie i bardzo powtarzalne. W dobrych praktykach branżowych (instalacje wg zaleceń producentów sprzętu SAT/TV, norm PN‑EN dotyczących okablowania koncentrycznego) przyjmuje się, że na zewnątrz budynku powinno się stosować wyłącznie złącza kompresyjne lub przynajmniej samozaciskowe z uszczelką. W systemach zbiorczych RTV-SAT w budynkach wielorodzinnych to już praktycznie standard – operatorzy i instalatorzy wymagają złączy kompresyjnych na wszystkich odcinkach narażonych na zmiany temperatury i wilgotność. W praktyce dobrze wykonane złącze kompresyjne potrafi bezawaryjnie pracować przez lata, nawet na dachu, o ile kabel sam w sobie jest odporny UV i poprawnie ułożony. Dlatego kluczowa funkcja tych złączy to właśnie ochrona przed wilgocią i wynikającymi z niej problemami z parametrami elektrycznymi połączenia.
W instalacjach telewizyjnych, szczególnie tych opartych na kablu koncentrycznym, złącza kompresyjne mają bardzo konkretne zadanie i nie jest nim ani zwiększanie odporności na temperaturę, ani dostosowanie do jakiegoś „podwyższonego ciśnienia atmosferycznego”. Podstawowym problemem, z którym walczy się w praktyce, jest dostawanie się wilgoci do wnętrza złącza i do samego kabla. Woda w kablu koncentrycznym powoduje wzrost tłumienia, rozstrojenie impedancji 75 Ω, korozję ekranu i żyły, a przy zamarzaniu może wręcz mechanicznie rozsadzić złącze. Złącze kompresyjne dzięki temu, że jego tuleja jest zaciskana dookoła płaszcza kabla, tworzy szczelne połączenie – to jest jego najważniejsza cecha użytkowa. Często pojawia się mylne założenie, że skoro złącze jest „mocniejsze”, to jego główną rolą jest wytrzymałość mechaniczna. Owszem, solidny zacisk daje lepszą stabilność połączenia i mniejsze ryzyko, że ktoś niechcący wyrwie wtyk z gniazda, ale to raczej efekt uboczny poprawnej konstrukcji niż główny cel projektowy. W praktyce i tak elementem krytycznym mechanicznie jest sam kabel – jeśli mocno szarpniemy, to wyrwiemy kabel z gniazda albo uszkodzimy żyłę, niezależnie od typu złącza. Kolejny typowy błąd myślowy to kojarzenie specjalistycznych złączy z odpornością na wysoką temperaturę. W instalacjach RTV-SAT nie pracujemy w warunkach przemysłowych czy w sąsiedztwie pieców – temperatury są zwykle w zakresie, z którym zwykłe tworzywa używane w złączach i kablach radzą sobie bez problemu. Standardowe złącza kompresyjne są projektowane zgodnie z normami dla sprzętu telekomunikacyjnego, ale nie jako elementy wysokotemperaturowe. Podobnie jest z „podwyższonym ciśnieniem atmosferycznym” – w typowych zastosowaniach telewizyjnych pracujemy w normalnych warunkach środowiskowych, maksymalnie na różnych wysokościach n.p.m., gdzie zmiany ciśnienia są za małe, żeby miały realny wpływ na pracę złącza. Branżowe dobre praktyki i zalecenia producentów koncentrują się na szczelności, zachowaniu impedancji, ekranowaniu i trwałości połączenia w warunkach wilgoci, promieniowania UV oraz zmian temperatury, a nie na pracy w ekstremalnych ciśnieniach czy temperaturach. Dlatego poprawne rozumienie roli złączy kompresyjnych to przede wszystkim ochrona przed wilgocią i zapewnienie stabilnych parametrów elektrycznych, a nie fantazyjne scenariusze środowiskowe.