Poprawnie: na rysunku pokazano selektywną sieć WDM o topologii gwiazdy. Widać wyraźnie centralny „węzeł pośredni” zrealizowany za pomocą zestawu multiplekserów i demultiplekserów WDM, do którego dochodzą wszystkie linie z poszczególnych węzłów A, B, C, D. Każdy z tych węzłów jest połączony z centrum, a nie bezpośrednio między sobą – to jest właśnie klasyczna logika topologii gwiazdowej: jeden punkt centralny, wiele odgałęzień. W sieciach WDM taka gwiazda często jest budowana z wykorzystaniem pasywnych splitterów/combinerów lub aktywnych przełączników OXC/ROADM, ale idea jest ta sama: centrum decyduje, które długości fali dokąd trafią. Na rysunku widać, że poszczególne długości fal λA1, λA2, λA3, λB1 itd. są najpierw multipleksowane, następnie w centrum demultipleksowane, przełączane i ponownie multipleksowane, a na końcach znów rozdzielane. Moim zdaniem to bardzo typowy schemat dla uczelnianych przykładów z WDM, zgodny z tym, co opisują np. zalecenia ITU-T z serii G.692, G.872 i ogólnie architektury optycznych sieci transportowych OTN. W praktyce taka gwiazda jest stosowana np. w miejskich sieciach szkieletowych (metro WDM), gdzie centralna stacja optyczna łączy kilka dzielnicowych węzłów albo w sieciach operatorskich, gdy chcemy mieć kontrolę nad ruchem i łatwość rekonfiguracji kanałów. Dobra praktyka projektowa mówi, że topologia gwiazdy upraszcza zarządzanie, monitoring i planowanie ochrony (prostsze ścieżki optyczne, łatwiejsze dodawanie kolejnych węzłów), choć oczywiście wprowadza pojedynczy punkt krytyczny w centrum. W nowoczesnych wdrożeniach często łączy się gwiazdę z redundancją, np. podwójnym centrum albo połączeniami awaryjnymi, ale podstawowy wzorzec na rysunku to wciąż klasyczna gwiazda selektywna w WDM.
Na rysunku mamy do czynienia z selektywną siecią WDM, w której kluczową rolę odgrywa centralny zestaw multiplekserów i demultiplekserów, a nie szeregowe czy pierścieniowe łączenie węzłów. To jest ważny punkt, bo wiele osób automatycznie kojarzy kilka połączonych modułów z łańcuchem albo z drzewem, a tu tak naprawdę logika połączeń jest inna. W topologii drzewa mamy wyraźną strukturę hierarchiczną: korzeń, gałęzie, kolejne poziomy rozgałęzień. Sygnał „płynie” od góry na dół lub w drugą stronę, a węzły pośrednie rozdzielają ruch dalej. W sieciach optycznych wygląda to zwykle jak kaskada splitterów lub OADM‑ów, gdzie kolejne węzły odczepiają lub wstrzykują część widma. Na przedstawionym schemacie tego nie ma – nie ma ani kaskady, ani poziomów, wszystkie węzły A, B, C, D są równorzędne i dochodzą do jednego wspólnego punktu pośredniego. Łańcuch z kolei oznacza, że węzły są połączone szeregowo, jeden po drugim, często w postaci linii transmisyjnej: A–B–C–D. W WDM widzielibyśmy ciąg światłowodu z kolejnymi modułami add/drop, które „podbierają” określone długości fali i przepuszczają resztę dalej. Gdyby to był łańcuch, każdy węzeł musiałby być wpięty na drodze sygnału do następnego węzła, a na rysunku widać, że każdy ma osobne podejście do centrum, więc nie ma efektu szeregowego przechodzenia ruchu. Topologia pierścienia wygląda jeszcze inaczej: węzły są połączone w zamkniętą pętlę, zwykle dwukierunkową, co zapewnia ochronę przy przerwaniu jednego odcinka. W dokumentach ITU‑T i w typowych projektach SDH/OTN pierścień rysuje się jako okrąg z węzłami rozmieszczonymi na obwodzie. Tutaj nie ma żadnej zamkniętej pętli, nie ma dwóch dróg obejściowych, jest tylko centralny blok i węzły dookoła. Typowym błędem jest ocenianie topologii tylko po liczbie połączeń i linii, bez spojrzenia na to, czy istnieje pojedynczy węzeł centralny. W selektywnej sieci WDM, takiej jak na rysunku, multipleksery i demultipleksery w centrum pełnią rolę koncentratora optycznego, który rozdziela i zestawia kanały na poszczególnych długościach fali. To właśnie nadaje całości charakter gwiazdy, a nie drzewa, łańcucha czy pierścienia, mimo że na pierwszy rzut oka plątanina linii może być myląca.