Poprawnie wskazana została topologia łańcucha. Na ilustracji widać ciąg węzłów WDM połączonych jeden za drugim jedną główną trasą światłowodową, bez rozgałęzień typowych dla drzewa i bez wspólnego punktu centralnego jak w gwieździe. Sygnały optyczne o różnych długościach fali (λ1, λ2, …) są kolejno dodawane, odbierane lub przepuszczane przez poszczególne węzły. Każdy element pośredni działa jak multiplekser/demultiplekser WDM i ewentualnie wzmacniacz optyczny, ale cała struktura logicznie układa się w linię – właśnie łańcuch. W sieciach WDM taka topologia jest często stosowana w długodystansowych systemach szkieletowych, np. na trasach między miastami, gdzie kolejne węzły po drodze tylko „wyskubują” swoje długości fali, a resztę przepuszczają dalej. Z mojego doświadczenia jest to dość praktyczne rozwiązanie, gdy operator ma liniowy przebieg trasy (np. wzdłuż autostrady czy linii kolejowej) i chce ograniczyć liczbę włókien. Zaletą łańcucha jest prostsze planowanie tras i stosunkowo łatwe skalowanie przepustowości przez dokładanie nowych kanałów WDM zgodnie z zaleceniami ITU-T G.694.x. Dobra praktyka mówi, żeby w takiej topologii bardzo pilnować budżetu mocy optycznej i tłumienności na każdym węźle, bo każdy kolejny punkt dodaje straty i szum ASE z wzmacniaczy. Właśnie w sieciach łańcuchowych mocno wykorzystuje się regeneratory 3R lub przynajmniej wzmacniacze EDFA/Raman, żeby utrzymać jakość sygnału na długich odcinkach. W praktyce często łączy się topologię łańcucha z mechanizmami ochrony na poziomie ścieżek (path protection), bo sam łańcuch jest wrażliwy na pojedynczą awarię włókna lub węzła – jeden przerwany odcinek odcina wszystkie dalsze węzły. Dlatego w projektach operatorskich zaleca się dokumentowanie każdego odcinka, dokładne pomiary OTDR i trzymanie się standardów dotyczących budowy torów transmisyjnych, żeby łańcuch WDM był stabilny i przewidywalny w eksploatacji.
Na rysunku łatwo ulec złudzeniu, że mamy do czynienia z inną topologią niż łańcuch, bo połączenia są narysowane zagięte i wizualnie przypominają coś bardziej skomplikowanego. Jednak z punktu widzenia logiki sieci ważne jest, jak są połączone węzły, a nie jak wygląda szkic na kartce. W topologii drzewa zawsze występuje wyraźny punkt rozgałęzienia: jeden odcinek światłowodu dzieli się na dwa lub więcej, tworząc strukturę przypominającą konar z gałęziami. W systemach WDM oznaczałoby to stosowanie rozdzielaczy (splitterów) lub OADM-ów w konfiguracji, gdzie sygnały są fizycznie rozprowadzane w kilku kierunkach. Na ilustracji nic takiego nie ma – włókno idzie w jednym kierunku, tylko przechodzi przez kolejne węzły. Podobnie z topologią gwiazdy: tam kluczowy jest centralny węzeł (hub), do którego promieniście dochodzą wszystkie pozostałe łącza. W sieciach optycznych takie rozwiązania spotyka się np. w małych MAN-ach lub w prostych sieciach kampusowych, ale zawsze da się wskazać ten centralny punkt. Tutaj nie ma żadnego wspólnego koncentratora, każdy węzeł jest tylko kolejnym etapem tej samej trasy. Częstym błędem jest też utożsamianie dowolnej zamkniętej lub pozornie „okrężnej” linii z pierścieniem. Prawdziwy pierścień WDM ma dwie ścieżki obejściowe i możliwość transmisji w dwóch kierunkach wokół pierścienia, co daje mechanizmy ochrony typu ring protection (np. zgodne z praktykami z SONET/SDH czy OTN). Na rysunku nie ma drugiej, niezależnej ścieżki, która wracałaby do punktu startowego; linia po prostu przechodzi od jednego końca do drugiego. Z mojego punktu widzenia to klasyczny przykład topologii liniowej, czyli właśnie łańcucha: pojedyncza trasa, kolejne węzły WDM po drodze, brak rozgałęzień i brak centralnego węzła. W zadaniach testowych często myli się kształt graficzny z rzeczywistą topologią logiczną – warto patrzeć na kierunek i liczbę połączeń między węzłami, a nie na to, czy linia jest narysowana prosto, czy w zygzak.