Włókno optyczne po zespawaniu jest ekstremalnie delikatne mechanicznie, szczególnie w miejscu spawu. Dlatego stosuje się specjalne osłonki termokurczliwe z drutem wzmacniającym. Ta odpowiedź jest prawidłowa, bo dokładnie tak wygląda standard branżowy przy zabezpieczaniu spawów światłowodowych w mufach i przełącznicach. Osłonka termokurczliwa ma w środku drut lub pręcik wzmacniający (czasem dwa), który przejmuje naprężenia mechaniczne, a sama rurka po obkurczeniu dociska włókno, stabilizuje spaw i chroni go przed mikrogięciami. Po zgrzaniu w spawarce fusion splicerze włókno układa się w rynience, nakłada osłonkę, a następnie podgrzewa w piecyku spawarki aż rurka się obkurczy. Dzięki temu miejsce spawu jest zabezpieczone przed złamaniem, wilgocią, kurzem i przypadkowym przesunięciem. Moim zdaniem, jak ktoś raz zobaczy, jak łatwo można uszkodzić nieosłonięty spaw przy byle dotknięciu, to już nigdy nie będzie kombinował z taśmami czy innymi wynalazkami. W normach i zaleceniach producentów (np. instrukcje spawarek Fujikura, INNO, Sumitomo) jasno widać, że stosuje się właśnie dedykowane osłonki termokurczliwe o odpowiedniej długości i średnicy, dostosowane do organizacji włókien w kasecie. Dodatkowo taka osłonka zapewnia powtarzalne parametry tłumienia, bo nie powoduje dodatkowych naprężeń punktowych na włóknie. To jest ważne, szczególnie przy torach o małym budżecie mocy. W praktyce serwisowej przy odbiorach instalacji operatorzy bardzo zwracają uwagę, czy wszystkie spawy są w osłonkach z drutem i poprawnie ułożone w kasetach – brak osłonek albo stosowanie prowizorek często jest powodem nieodebrania instalacji. Dlatego ta metoda zabezpieczenia to nie jest „widzimisię”, tylko realny wymóg jakościowy i eksploatacyjny.
W światłowodach miejsce spawu to najbardziej newralgiczny punkt całego toru. Włókno ma średnicę rzędu 125 µm, a rdzeń jest jeszcze cieńszy, więc każdy błąd w zabezpieczeniu prędzej czy później wyjdzie w postaci zwiększonego tłumienia albo po prostu zerwania. Częsty błąd myślowy polega na przenoszeniu na światłowody nawyków z instalacji elektrycznych: skoro w kablach miedzianych używa się taśmy izolacyjnej czy opasek rzepowych, to tu też „jakoś” powinno działać. Niestety, przy optyce takie domowe patenty się kompletnie nie sprawdzają. Opaska rzepowa nadaje się co najwyżej do porządkowania całych kabli w szafie lub na panelu, ale nie ma żadnej precyzji ani funkcji ochronnej na poziomie pojedynczego włókna. Przy próbie „złapania” nią spawu łatwo doprowadzić do zbyt dużego zgięcia, ściśnięcia lub skręcenia włókna. To może nie od razu przerwie włókno, ale stworzy miejsce, gdzie pojawią się mikrozgięcia i wzrośnie tłumienie, szczególnie dla krótszych długości fali. Taśma izolacyjna z kolei jest typowo materiałem do elektryki. Nie zapewnia kontrolowanego docisku ani stałego promienia gięcia, do tego po czasie potrafi się odklejać, przesuwać, zostawia klejące resztki. W kasecie spawów taka „taśmowa rzeźba” robi bałagan, utrudnia serwis i absolutnie nie spełnia wymogów operatorów i producentów osprzętu światłowodowego. Wiele osób myśli też o lakierze izolacyjnym, bo kojarzy się on z zabezpieczaniem połączeń na płytkach drukowanych. Problem w tym, że lakier nie zapewnia żadnego realnego wzmocnienia mechanicznego – on tylko izoluje elektrycznie i trochę zabezpiecza przed wilgocią. Dla szkła włókna nie robi to praktycznej różnicy, a co gorsza, po utwardzeniu może wprowadzać naprężenia na bardzo małej długości włókna, co znowu skutkuje wzrostem tłumienia albo nawet pęknięciem przy zmianach temperatury. W światłowodach obowiązuje zasada stosowania elementów dedykowanych: osłonek termokurczliwych z drutem, kaset spawów, prowadnic i uchwytów o określonych promieniach gięcia. Standardy branżowe i dobre praktyki (zalecenia ITU-T, instrukcje operatorów czy producentów kabli) nie przewidują żadnych taśm, lakierów ani rzepów jako zabezpieczenia samego spawu. To są typowe „garażowe” rozwiązania, które mogą chwilowo działać, ale przy pomiarach reflektometrem OTDR od razu widać problemy na takich odcinkach. Dlatego myślenie w stylu „byle czym owinę i będzie dobrze” w przypadku włókien optycznych zwyczajnie się mija z celem i prędzej czy później prowadzi do awarii lub konieczności poprawiania całej instalacji.