Prawidłowo wskazane zostało rozproszenie Rayleigha. W światłowodach to właśnie ten mechanizm jest odpowiedzialny za straty mocy wynikające z lokalnych niejednorodności struktury szkła. Rdzeń światłowodu, nawet produkowany w bardzo kontrolowanych warunkach, nigdy nie jest idealnie jednorodny na poziomie mikro i nano. W szkle występują minimalne zaburzenia gęstości, fluktuacje współczynnika załamania, drobne „wady” sieci krystalicznej czy raczej amorficznej. Światło rozchodzi się w takim ośrodku i na tych niejednorodnościach ulega sprężystemu rozpraszaniu – część energii jest odbijana w różnych kierunkach, nie tylko wzdłuż osi włókna. To właśnie nazywamy rozproszeniem Rayleigha. Z praktycznego punktu widzenia ma to ogromne znaczenie przy projektowaniu łączy światłowodowych o dużych zasięgach. W normach, np. ITU-T G.652, podaje się typowe tłumienie włókien jednomodowych w dB/km, a znaczna część tych strat w zakresie 1310 nm i 1550 nm pochodzi właśnie z rozproszenia Rayleigha. Dlatego tak ważna jest jakość technologii MCVD, VAD czy OVD używanych do wytwarzania preformy. Im bardziej jednorodny materiał, tym mniejsze rozproszenie i niższe tłumienie linii. W praktyce instalator, który mierzy tłumienie reflektometrem OTDR, widzi na wykresie stopniowy spadek mocy – to tło strat, w którym dominuje rozproszenie Rayleigha, oraz pojedyncze piki odbić Fresnela na złączach i spawach. Moim zdaniem dobrze jest kojarzyć, że Rayleigh to takie „wbudowane w szkło” straty, których nie wyeliminujemy całkowicie, ale możemy je minimalizować, wybierając odpowiedni typ włókna i pracując w rekomendowanych oknach transmisyjnych. W nowoczesnych sieciach FTTH, DWDM czy w magistralach szkieletowych planowanie budżetu mocy zawsze musi uwzględniać właśnie straty od rozproszenia Rayleigha, bo to ono wyznacza realny maksymalny zasięg bez wzmacniaczy optycznych.
W tym pytaniu łatwo pomylić różne zjawiska falowe, bo wszystkie gdzieś tam w optyce i telekomunikacji się pojawiają, ale tylko jedno z nich jest ściśle powiązane z lokalnymi niejednorodnościami materiału szkła w światłowodzie. Dyspersja fali dotyczy rozciągania impulsu w czasie, bo różne składowe widmowe lub różne mody propagują się z odmienną prędkością fazową i grupową. To powoduje poszerzanie impulsów, ogranicza przepływność, ale nie ma wiele wspólnego z tym, że energia jest rozpraszana w bok i traci się ją jako tłumienie. Dyspersja to problem jakości sygnału i szerokości pasma, a nie bezpośrednich strat mocy wynikających z niejednorodności struktury szkła. Dyfrakcja fali z kolei wiąże się z ugięciem i rozchodzeniem się fali na przeszkodach, krawędziach, w otworach. W światłowodzie mamy prowadzenie fali przez całkowite wewnętrzne odbicie i odpowiedni profil współczynnika załamania, więc typowa, podręcznikowa dyfrakcja ma tu marginalne znaczenie. Oczywiście jakaś interpretacja modowa fali w włóknie może nawiązywać do zjawisk dyfrakcyjnych, ale nie o to chodzi w pytaniu. Absorpcja energii to jeszcze inna bajka: fotony są pochłaniane przez sieć szklaną lub domieszki (np. jony OH−), zamieniają się w ciepło i już ich nie ma w sygnale. To są tzw. straty absorpcyjne, też uwzględniane w budżecie mocy, ale ich mechanizm jest inny niż rozpraszanie na lokalnych zaburzeniach gęstości. Typowym błędem jest wrzucanie wszystkiego do jednego worka: „światło słabnie, więc to pewnie absorpcja” albo „fala się rozchodzi, to pewnie dyfrakcja”. W światłowodach o wysokiej czystości materiału dominujące straty w oknach transmisyjnych pochodzą właśnie z rozproszenia Rayleigha, czyli sprężystego rozpraszania na mikroskopowych niejednorodnościach. To zjawisko nie jest ani dyspersją, ani dyfrakcją, ani klasyczną absorpcją, tylko osobnym mechanizmem strat opisanym w normach i kartach katalogowych jako część całkowitego tłumienia w dB/km. Z mojego doświadczenia warto zawsze pytać: czy mówimy o zmianie kształtu impulsu, o kierunku propagacji, czy o całkowitym zniknięciu fotonów. Dopiero wtedy łatwiej poprawnie dopasować nazwę zjawiska do opisu.