Ocenianie smaku i zapachu miękiszu pieczywa zaraz po przekrojeniu to praktyka mocno zakorzeniona w branżowych standardach. Chodzi o to, że świeżo po przekrojeniu wydobywają się najbardziej charakterystyczne, lotne związki aromatyczne, które decydują o jakości pieczywa. To właśnie wtedy miękisz oddaje najpełniejszy i najbardziej autentyczny zapach – po kilku minutach intensywność aromatów zaczyna wyraźnie spadać, a nawet mogą pojawić się niepożądane nuty utleniania. W ocenie sensorycznej chodzi przecież o to, by jak najwierniej ocenić jakość produktu, a nie jego zmienioną, przewietrzoną wersję. Tak robi się to zarówno w piekarniach rzemieślniczych, jak i przy profesjonalnych ocenach konkursowych – wszystko po to, by mieć pełen obraz zalet i ewentualnych wad miękiszu. Moim zdaniem to mega ważne, bo jakby ktoś oceniał chleb po kilkunastu minutach, to mógłby nie wyczuć subtelnych nut i przeoczyć np. świeżość czy charakterystyczne aromaty danej mąki. Ciekawostka – w podręcznikach dla piekarzy też się podkreśla, że aromat i smak najlepiej sprawdzać zaraz po rozkrojeniu bochenka, zanim zdąży odparować wilgoć. Przy okazji można zauważyć, jak para unosząca się z miękiszu wpływa na podkreślenie zapachu, co jest nie do podrobienia później. To trochę jak z degustacją wina: liczy się pierwsze, świeże wrażenie.
Przy ocenie smaku i zapachu miękiszu pieczywa, istotne jest zrozumienie, jak szybko ulatniają się lotne związki aromatyczne po przekrojeniu bochenka. Czekanie z analizą sensoryczną przez 12 minut, 20 minut, czy nawet pół godziny to podejście, które może mieć pewne uzasadnienie w testach stabilności zapachu, ale zupełnie nie sprawdza się przy profesjonalnej ocenie jakości pieczywa tuż po wypieku. W praktyce, już po kilku minutach następuje zauważalne rozproszenie i osłabienie wyrazistości aromatu miękiszu – to trochę tak, jakbyśmy zostawili świeżo zmieloną kawę na stole i wrócili do niej po dłuższym czasie; większość zapachu po prostu ulatuje. Takie podejście, polegające na oczekiwaniu z oceną, bywa wynikiem mylnego przekonania, że miękisz musi się „ustabilizować” albo „odparować”, żeby aromaty nie były zbyt intensywne. Tymczasem w praktyce branżowej (co znajdziemy chociażby w zaleceniach Instytutu Przemysłu Piekarskiego czy podręcznikach do technologii piekarskiej) wszyscy zgodnie podkreślają: oceny dokonuje się od razu po przekrojeniu, bo tylko wtedy aromat i smak są najbardziej autentyczne i miarodajne. Czekanie na „uleżenie” czy „ostygnięcie” miękiszu sens ma wyłącznie przy analizie pewnych parametrów technologicznych, ale nie wtedy, gdy zależy nam na uchwyceniu najważniejszych właściwości sensorycznych. Moim zdaniem, powtarzanie błędu z odwlekaniem oceny prowadzi do zafałszowania obrazu produktu, bo można przeoczyć subtelne nuty, które są dostępne tylko na początku. W rzeczywistości piekarz czy technolog, który czeka, sam sobie odbiera szansę na pełną, rzetelną ocenę – a na rynku konsumenckim liczy się przecież pierwsze wrażenie, zarówno w smaku, jak i w zapachu.