Faza kwasu jest kluczowym etapem w rozwoju fermentacji piekarskiej, gdzie dominującą rolę przejmują drożdże, ale też w mniejszym stopniu aktywne są bakterie mlekowe. To właśnie w tej fazie ciasto nabiera charakterystycznej, gąbczastej struktury o dużych, równomiernych porach, co dla każdego technologicznie świadomego piekarza jest znakiem, że proces fermentacji przebiega prawidłowo. Smak winno-kwaśny i lekko pikantny zapach, to efekt pracy zarówno drożdży, które produkują alkohol i dwutlenek węgla, jak i bakterii, dostarczających kwasów organicznych. Szczerze mówiąc, w praktyce rzemieślniczej to właśnie kwas stanowi o jakości późniejszego wypieku – wpływa nie tylko na teksturę, ale także na trwałość chleba i jego smak. Standardy branżowe zalecają, by dokładnie monitorować tę fazę, bo od niej zależy sprężystość i trwałość miękiszu, a także typowa porowatość. Często przy produkcji na zakwasie naturalnym, faza kwasu wyznacza moment optymalny do dalszego formowania ciasta czy dodawania składników. Istotne jest też to, że zbyt długa fermentacja w tej fazie może powodować nieprzyjemny smak octowy, a zbyt krótka – brak odpowiedniej struktury. Moim zdaniem, dobre rozumienie tej fazy pozwala naprawdę podnieść jakość pieczywa, co doceni każdy, kto miał okazję jeść prawdziwie rzemieślny chleb. Praktyka pokazuje, że kontrola kwasu to podstawa przy pracy na żytnim zakwasie, bo wtedy najlepiej można obserwować, jak zmienia się struktura i aromat ciasta.
Prawidłowe rozróżnienie poszczególnych faz fermentacji w piekarstwie jest bardzo istotne dla świadomego prowadzenia produkcji. Jedną z najczęstszych pułapek jest mylenie pojęcia ciasta czy zaczatku z fazą kwasu. Ciasto to po prostu wymieszane składniki, zanim jeszcze nabiorą one cech fermentowanego produktu – na tym etapie aktywność mikroorganizmów jest bardzo niewielka, a struktura pozostaje zbita, bez charakterystycznych dużych porów. Podobnie sprawa wygląda z zaczatkiem, który jest najwcześniejszym etapem fermentacji, kiedy namnażają się głównie bakterie kwasu mlekowego, a drożdże dopiero się uaktywniają – tu nie uzyskamy jeszcze typowego winno-kwaśnego aromatu czy dużej porowatości miękiszu. Często też osoby uczące się mylą pojęcie półkwasu z kwasem, jednak półkwas to faza przejściowa, gdzie aktywność drożdży dopiero wzrasta, lecz nie dominuje, a struktura ciasta nie jest jeszcze optymalnie gąbczasta – porowatość jest mniejsza, smak bardziej neutralny, czasem lekko kwaśny, ale nie tak charakterystyczny jak w kwasie. Typowym błędem jest też przekonanie, że intensywna działalność drożdży i duże pory pojawiają się już w półkwasie – w rzeczywistości to właśnie faza kwasu daje ten optymalny efekt i to ona powinna być odniesieniem przy ocenie gotowości ciasta do dalszej obróbki. W praktyce zawodowej takie nieprecyzyjne rozumienie faz prowadzi do problemów z jakością pieczywa – zbyt zbity lub wilgotny miękisz, brak właściwego aromatu czy szybkie czerstwienie. Warto też zwrócić uwagę, że zgodnie z dobrymi praktykami branżowymi, to kontrola momentu przejścia do fazy kwasu pozwala uzyskać produkt o najlepszych walorach sensorycznych i technologicznych. Moim zdaniem, dogłębne rozumienie tych różnic jest fundamentem dobrej praktyki piekarskiej.