Prawidłowa odpowiedź odnosi się do jednego z najważniejszych etapów produkcji ciasta drożdżowego – tzw. garowania końcowego, czyli drugiego wyrastania ciasta po przebiciu i podzieleniu na kęsy. Ten czas, zwykle 20 do 30 minut, jest kluczowy z kilku powodów. Po pierwsze, właściwe rozrostanie pozwala drożdżom powtórnie aktywować się po przebiciu, odbudować strukturę ciasta i wytworzyć odpowiednią ilość dwutlenku węgla, dzięki czemu ciasto staje się lekkie, puszyste i ma charakterystyczny, pulchny miękisz. Zbyt krótkie garowanie skutkuje zbitym, ciężkim wypiekiem. Moim zdaniem, nie warto skracać tego etapu, nawet jak się człowiek spieszy – ciasto samo pokaże, kiedy jest gotowe, bo podwoi objętość. W dobrej praktyce piekarniczej stosuje się właśnie te 20-30 minut, choć czasem przy cięższych nadzieniach czy większych kęsach można wydłużyć garowanie nawet o kolejne 10 minut. Spotkałem się z opinią, że niektórzy skracają ten czas, ale efekty są wtedy raczej marne – miąższ jest wtedy za mało rozpulchniony, a wypiek szybciej się starzeje. Warto też pamiętać, że temperatura i wilgotność otoczenia mają znaczenie, więc przy niższej temperaturze może się zdarzyć, że do optymalnego rozrostu trzeba poczekać dłużej. Generalnie jednak te 20-30 minut to taki złoty standard, bez którego trudno o dobry wynik. Tym bardziej, jeśli zależy nam na jakości i powtarzalności wypieków, warto tego pilnować.
Wielu myśli, że skrócenie czasu drugiego rozrostu po przebiciu ciasta drożdżowego przyspieszy pracę bez negatywnych skutków, ale w praktyce takie podejście zazwyczaj kończy się niepowodzeniem. Propozycje typu 8-10 minut, 5-6 minut czy nawet 1 minuta to czasy stanowczo zbyt krótkie, niezależnie czy robisz bułki, chałki czy inne wyroby drożdżowe. Ciasto w tym czasie nie ma szans na odpowiednie napowietrzenie i odbudowę struktury po wcześniejszym przebiciu, gdzie przecież celowo usuwamy część dwutlenku węgla, by uzyskać drobniejszy miękisz i lepszą strukturę. Podstawową pomyłką jest założenie, że drożdże działają błyskawicznie lub że drugi rozrost to tylko formalność. W rzeczywistości, ten etap to nie tylko czas na wyrośnięcie – to również ostatnia chwila na wytworzenie aromatów, poprawę elastyczności i delikatności miękiszu. Jeśli ograniczymy się do kilku minut, ciasto praktycznie nie zwiększy objętości, a wypiek będzie twardy, gęsty i bez charakterystycznej puszystości. Z mojego doświadczenia wynika, że wielu początkujących piekarzy bagatelizuje ten etap, zwłaszcza w warunkach domowych, licząc na to, że piec „załatwi resztę”. Niestety, efekt końcowy nie będzie zgodny z branżowymi standardami – takie produkty szybciej czerstwieją, mają nieciekawą strukturę i niską trwałość. Dobre praktyki w piekarnictwie wyraźnie wskazują, że czas 20-30 minut to minimum, by uzyskać optymalne rezultaty. Zbyt krótki rozrost to typowy błąd wynikający z pośpiechu lub niezrozumienia procesów fermentacji. Warto zapamiętać, że każda faza produkcji ma swój sens, a garowanie końcowe jest jednym z tych etapów, na których nie można oszczędzać czasu bez szkody dla jakości wypieku.