Rozrost końcowy, czasem nazywany też ostatecznym garowaniem, to kluczowy etap w produkcji pieczywa, zwłaszcza chleba. Chodzi o to, żeby po uformowaniu kęsów ciasta pozwolić im jeszcze odpocząć i wyrosnąć tuż przed pieczeniem. Dzięki temu ciasto nabiera odpowiedniej pulchności i struktury, a chleb po wypieku ma ładną, równą porowatość i nie jest zbity. Bez tego procesu bochenek mógłby być płaski albo nawet popękać podczas pieczenia, bo gazy fermentacyjne nie miałyby gdzie się równomiernie rozłożyć. Branżowe standardy – zarówno w rzemiośle, jak i w przemysłowej piekarni – kładą ogromny nacisk na odpowiednią długość i warunki rozrostu końcowego. Często korzysta się z komór rozrostowych, gdzie panuje wilgoć i określona temperatura (zazwyczaj 30–38°C i 75–85% wilgotności). Dzięki temu drożdże mają optymalne warunki do pracy, a ciasto nie obsycha i łatwo się rozpręża. Osobiście widziałem, że jak ktoś zignoruje ten etap, nawet najlepsze składniki nie uratują bochenka – chleb wychodzi gorszy w smaku i wyglądzie. Rozrost końcowy wpływa też na aromat pieczywa, bo właśnie wtedy drożdże wytrwale produkują aromatyczne substancje. W sumie, bez tego kroku nie ma mowy o jakościowym chlebie – to taka branżowa oczywistość i warto o tym zawsze pamiętać.
Często można się spotkać z myleniem etapów w produkcji pieczywa, zwłaszcza jeśli chodzi o rozrost wstępny, zaokrąglanie czy wydłużanie ciasta. Rozrost wstępny jest ważny, ale odbywa się bezpośrednio po podzieleniu ciasta na kęsy, zanim zaczniemy je kształtować. To taki odpoczynek dla ciasta, żeby gluten się rozluźnił i ułatwił dalszą obróbkę, ale nie jest to proces, który następuje tuż przed pieczeniem. Zaokrąglanie ciasta, jak sama nazwa wskazuje, polega na formowaniu kulistych kęsów z podzielonego ciasta – chodzi tu głównie o równomierne napięcie powierzchni, co sprzyja lepszemu rozrostowi w kolejnych etapach. Wydłużanie ciasta natomiast to technika stosowana przy formowaniu bagietek albo innych podłużnych wyrobów, ale nie jest to samodzielny etap procesu – to raczej element kształtowania ciasta. Problem polega na tym, że pominięcie rozrostu końcowego lub zastąpienie go jednym z tych procesów prowadzi do poważnych wad gotowego pieczywa – ciasto nie zdąży się odpowiednio napowietrzyć, a bochenek po upieczeniu może być zbity i twardy. W praktyce, nawet w najlepszych piekarniach, skracanie rozrostu końcowego to prosta droga do reklamacji. Moim zdaniem to takie typowe nieporozumienie, które bierze się z niewiedzy o tym, jak ważna jest kolejność etapów w produkcji chleba. Każdy z wymienionych procesów ma swoje miejsce, ale tylko rozrost końcowy występuje bezpośrednio przed wypiekiem i decyduje o końcowym efekcie.