Prawidłowa odpowiedź to sardele i szproty, bo właśnie z takich małych ryb produkuje się klasyczne anchois – czyli przetwór słono‑korzenny, bardzo mocno dosalany i długo dojrzewający. W technologii przetwórstwa ryb przyjmuje się, że do wyrobu anchois używa się głównie sardeli (Engraulis encrasicolus), natomiast w niektórych krajach i tańszych wyrobach stosuje się też drobne ryby podobne wielkością i składem, np. szproty. Surowiec musi być świeży, drobny, o wysokiej zawartości tłuszczu i zdatny do długiego solenia. To ważne, bo podczas dojrzewania w soli zachodzą intensywne procesy enzymatyczne – białka ulegają częściowemu rozkładowi, powstają związki smakowo‑zapachowe odpowiedzialne za charakterystyczny, bardzo wyrazisty smak umami. W praktyce produkcyjnej ryby układa się warstwami w pojemnikach, przesypuje solą i pozostawia na kilka miesięcy, czasem nawet ponad rok, w kontrolowanej temperaturze. Potem filety są oczyszczane, ewentualnie zalewane olejem lub marynatą i pakowane w małe puszki albo słoiki. Takie wyroby są stosowane w gastronomii jako silny dodatek smakowy: do sosów (np. sos anchois, sos Worcestershire ma nutę podobnych fermentowanych ryb), do pizzy, sałatek, past i masła ziołowego. Z mojego doświadczenia w kuchni i z materiałów technologicznych wynika, że dobrze jest pamiętać, iż anchois są bardzo słone, dlatego przy planowaniu receptury potrawy ogranicza się dodatkowe dosalanie. W branży przyjmuje się też, że prawidłowo wytworzone anchois ma zwartą, ale miękką konsystencję i równomierny kolor mięsa, bez oznak zjełczenia tłuszczu, co jest elementem standardów jakości w przetwórstwie ryb.
W tym zadaniu łatwo się pomylić, bo wszystkie wymienione organizmy są jadalne i faktycznie trafiają do różnych przetworów, ale tylko część z nich ma związek z klasycznym wyrobem znanym jako anchois. Kluczowa sprawa: anchois to przetwór słono‑korzenny wytwarzany z małych ryb morskich, a nie z mięczaków, skorupiaków czy płazów. W przemyśle spożywczym nazwy handlowe nie są przypadkowe – powiązane są z konkretnym surowcem, technologią i tradycją produkcji. Omułki i kałamarnice kojarzą się z produktami marynowanymi lub mrożonymi wyrobami garmażeryjnymi, ale nie z klasycznymi produktami długo dojrzewającymi w soli. Omułki (małże) często trafiają do zalew octowych, winnych albo pomidorowych, kałamarnice i kalmary do produktów panierowanych, nadziewanych lub krojonych w krążki. Ich budowa tkankowa i skład chemiczny są inne niż u małych ryb tłustych, więc proces długiego solenia i dojrzewania nie dałby typowego efektu sensorialnego anchois. Podobnie z krewetkami i kalmarami – to popularny surowiec w gastronomii, ale przeważnie wykorzystywany do dań świeżych, mrożonych, ewentualnie krótkoterminowych marynat. Krewetki mają delikatne białko, które przy długim soleniu łatwo ulega nadmiernemu rozpadowi, co psuje teksturę i powoduje niepożądane aromaty. To zupełnie inny kierunek technologiczny niż fermentowane ryby solone. Ślimaki i żaby jeszcze wyraźniej pokazują, gdzie leży błąd myślowy: to surowce typowe raczej dla kuchni regionalnych (np. kuchnia francuska – ślimaki, kuchnia azjatycka – żabie udka), ale nie są wykorzystywane do klasycznych przetworów rybnych. Częstym błędem jest tu kojarzenie słowa „anchois” z egzotycznymi, nietypowymi produktami i wrzucanie do jednego worka wszystkiego, co morskie albo po prostu „dziwne”. W technologii żywności tak nie można – zawsze trzeba odwoływać się do konkretnego surowca, klasyfikacji i ustalonych standardów produkcji. Anchois to przetwór rybny i dlatego poprawna odpowiedź musi wskazywać małe ryby, a nie mięczaki, skorupiaki czy inne gatunki zwierząt.