Prawidłowa odpowiedź dotyczy dokumentacji DTR, czyli Dokumentacji Techniczno‑Ruchowej. Jest to podstawowy zestaw dokumentów związanych z maszyną lub urządzeniem, który producent ma obowiązek przekazać użytkownikowi. W praktyce zakładowej DTR to coś w rodzaju „instrukcji życia” dla maszyny: opisuje budowę, zasadę działania, warunki instalacji, zasady bezpiecznej obsługi, a przede wszystkim wymagania dotyczące utrzymania ruchu, przeglądów, smarowania, regulacji i napraw. Bez prawidłowo prowadzonej DTR trudno mówić o profesjonalnej eksploatacji parku maszynowego. W DTR znajdziesz m.in. parametry techniczne (moc, wydajność, ciśnienia robocze), schematy elektryczne i hydrauliczne, wykaz części zamiennych, zalecane środki smarne, interwały przeglądów okresowych, a także procedury postępowania w przypadku awarii. Z mojego doświadczenia wynika, że w dobrze zorganizowanych zakładach spożywczych brygadzista czy mechanik utrzymania ruchu praktycznie nie rozstaje się z DTR-ką, gdy trzeba szybko ustalić, jakie łożysko zastosować, jak ustawić szczelinę roboczą czy jaki moment dokręcania śrub zaleca producent. DTR jest też ważna z punktu widzenia BHP i systemów jakości (HACCP, GMP): opisuje zabezpieczenia, blokady, osłony, wymagane przeglądy bezpieczeństwa. Inspektorzy zewnętrzni i audytorzy bardzo często proszą o wgląd do DTR, żeby sprawdzić, czy eksploatacja jest zgodna z zaleceniami producenta, bo ma to bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo produktu i pracowników. Dlatego łączenie skrótu DTR z dezynfekcją, higieną osobistą czy rozliczaniem surowców jest po prostu niezgodne z praktyką przemysłową – to zawsze dokumentacja techniczno‑ruchowa maszyn i urządzeń.
Skrót DTR w realiach zakładu produkcyjnego ma bardzo konkretne znaczenie i jest mocno osadzony w praktyce utrzymania ruchu. Oznacza Dokumentację Techniczno‑Ruchową, czyli zestaw dokumentów, które opisują maszynę lub urządzenie od strony technicznej i eksploatacyjnej. Częsty błąd polega na tym, że wszystko co „papierowe” w zakładzie wrzuca się do jednego worka jako dokumentacja zakładowa i wtedy łatwo pomylić DTR z instrukcjami sanitarnymi, procedurami higienicznymi czy kartami rozliczeniowymi. Dezynfekcja pomieszczeń jest regulowana przez zupełnie inne dokumenty: instrukcje mycia i dezynfekcji, procedury sanitarne, plany higieny, karty charakterystyki środków chemicznych. Tam opisuje się stężenia, czasy kontaktu, sposoby aplikacji, wymagane środki ochrony indywidualnej. Nie ma to nic wspólnego z typową zawartością DTR, gdzie mówimy o budowie maszyny, parametrach roboczych, smarowaniu czy częstotliwości przeglądów. Podobnie jest z higieną osobistą pracownika. Zasady mycia rąk, stosowania odzieży roboczej, zachowania w strefach czystych, są opisane w instrukcjach BHP, procedurach GHP i często w regulaminach wewnętrznych. To jest obszar bezpieczeństwa i higieny, a nie dokumentacji techniczno‑ruchowej. DTR nie mówi, jak pracownik ma się przebierać, tylko jak prawidłowo i bezpiecznie użytkować maszynę. Rozliczanie surowców i materiałów to z kolei domena dokumentacji magazynowej, produkcyjnej i finansowej: karty przyjęć, RW, WZ, raporty produkcyjne, systemy ERP. Tam śledzi się bilans surowców, straty, wydajność. DTR co najwyżej może podawać teoretyczną wydajność maszyny, ale nie służy do rozliczeń materiałowych. Moim zdaniem kluczowe jest, żeby w głowie rozdzielić te obszary: DTR zawsze kojarzymy z maszyną – jej budową, działaniem, konserwacją, bezpieczeństwem technicznym. Dezynfekcja, higiena osobista i rozliczenia surowców to inne grupy dokumentów, nawet jeśli wszystkie leżą w tym samym segregatorze w biurze mistrza zmiany.