Prawidłowo wskazana została żelatyna, bo to właśnie kości, chrząstki i tkanka łączna zwierząt są klasycznym surowcem do jej przemysłowej produkcji. W kościach występuje kolagen – białko strukturalne, które po odpowiedniej obróbce technologicznej (odtłuszczanie, demineralizacja, ekstrakcja w gorącej wodzie, oczyszczanie, zagęszczanie i suszenie) przekształca się w żelatynę. Moim zdaniem to jest bardzo typowy przykład racjonalnego zagospodarowania produktu ubocznego w zakładach mięsnych. Dzięki temu ogranicza się ilość odpadów i jednocześnie uzyskuje surowiec o dużej wartości technologicznej. Żelatyna ma szerokie zastosowanie w przemyśle spożywczym: w wyrobach cukierniczych (galaretki, żelki, pianki), w przetwórstwie mięsnym (galarety, konserwy mięsne, wyroby w galarecie), w nabiale deserowym, a także jako środek klarujący w sokach i winach. W dobrych praktykach produkcyjnych dąży się do dokładnego sortowania i higienicznego gromadzenia kości, bo czystość surowca ma ogromny wpływ na barwę, zapach i właściwości żelujących żelatyny. W normach jakości (np. wymagania UE i Codex Alimentarius) zwraca się uwagę na zawartość popiołu, zanieczyszczeń, mikrobiologię i siłę żelowania (tzw. Bloom). W praktyce zakładowej ważne jest też odpowiednie chłodzenie i szybkie przetwarzanie kości, żeby ograniczyć procesy gnilne i degradację kolagenu. Dobrze jest też kojarzyć, że z kości można dodatkowo uzyskać mączkę kostną czy tłuszcz techniczny, ale to żelatyna jest typowym, wysokowartościowym produktem spożywczym, który bezpośrednio wiążemy z tym surowcem.
W tym zadaniu kluczowe jest rozróżnienie, z jakich surowców pozyskuje się poszczególne frakcje białkowe. Bardzo łatwo pomylić różne nazwy białek i założyć, że skoro coś jest „produktem ubocznym z przemysłu spożywczego”, to może służyć do wszystkiego. W praktyce technologicznej tak to nie działa – każdy typ białka ma swoje charakterystyczne źródło i określony proces wytwarzania. Kazeina jest białkiem mleka, a nie tkanek zwierzęcych twardych. Uzyskuje się ją z odtłuszczonego mleka poprzez zakwaszenie lub działanie podpuszczką, potem następuje koagulacja, prasowanie, suszenie. Kości z uboju nie mają tu żadnego zastosowania, bo zawierają głównie kolagen i składniki mineralne (fosforan wapnia), a nie kazeinę. W warunkach przemysłu mleczarskiego stosuje się zupełnie inne linie technologiczne niż w przetwórstwie mięsa, co jest opisane w dobrych praktykach produkcyjnych i normach branżowych. Podobnie globuliny to białka obecne głównie w osoczu krwi, nasionach roślin strączkowych czy w żółtku jaja. Ich pozyskiwanie wymaga obróbki krwi spożywczej albo materiału roślinnego, a nie kości. Typowym błędem jest myślenie: „to też białko, więc pewnie z kości też się da”, ale w technologii żywności liczy się konkretna struktura białka i jego rozpuszczalność, a nie tylko ogólne pojęcie „białko”. Prolaminy natomiast są białkami roślinnymi, występującymi głównie w zbożach, np. gliadyna w pszenicy, hordeina w jęczmieniu. Izoluje się je z mąki lub śruty zbożowej, przy użyciu odpowiednich rozpuszczalników i warunków ekstrakcji. Kości zwierzęce nie zawierają prolamin, więc technologicznie nie ma żadnego sensu łączenie tych dwóch zagadnień. Z mojego doświadczenia w nauczaniu widać, że mylenie źródeł białek wynika często z kojarzenia nazw „na słuch”, a nie z rozumienia ich pochodzenia surowcowego. Dobra praktyka w technikum to zawsze łączyć nazwę białka z konkretnym surowcem: mleko – kazeina, krew lub rośliny strączkowe – globuliny, zboża – prolaminy, tkanka łączna i kości – kolagen i dalej żelatyna. Takie uporządkowanie bardzo ułatwia później rozwiązywanie podobnych zadań i planowanie realnych procesów technologicznych w przemyśle spożywczym.