Prawidłowo wskazana została metoda Mohra – to klasyczna metoda miareczkowania argentometrycznego, stosowana właśnie do oznaczania jonów chlorkowych w środowisku obojętnym, ewentualnie lekko zasadowym. W tej metodzie do roztworu zawierającego chlorki dodaje się mianowany roztwór azotanu(V) srebra AgNO3 oraz wskaźnik – najczęściej chromian(VI) potasu K2CrO4. Najpierw powstaje biały osad chlorku srebra AgCl, a w momencie zużycia praktycznie wszystkich jonów chlorkowych zaczyna się tworzyć ceglastoczerwony osad chromianu srebra Ag2CrO4. To właśnie pojawienie się trwałego, lekko czerwonawego zabarwienia jest punktem końcowym miareczkowania. Kluczowe jest to, że metoda Mohra wymaga środowiska obojętnego – przy zbyt kwaśnym roztworze chromian przechodzi w dichromian i wskaźnik przestaje działać poprawnie, a przy zbyt zasadowym zaczynają wytrącać się wodorotlenki srebra, co zniekształca wynik. Dlatego w praktyce laboratoryjnej, np. w analizie wody pitnej, solanek, solonych przetworów mięsnych czy serów, bardzo pilnuje się pH roztworu (zwykle ok. 6,5–8). Metoda Mohra jest zgodna z wieloma normami analitycznymi i normami branżowymi dotyczącymi wody i żywności. Moim zdaniem warto ją dobrze opanować, bo pojawia się nie tylko w ćwiczeniach z analizy żywności, ale też jako standardowa metoda kontrolna w laboratoriach kontroli jakości, gdzie szybko i stosunkowo tanio można określić zawartość chlorków, a pośrednio np. zasolenie produktu czy wody technologicznej.
W tym zadaniu łatwo się pomylić, bo nazwy metod brzmią podobnie technicznie, ale ich zastosowanie jest zupełnie inne. Oznaczanie chlorków w środowisku obojętnym wykonuje się klasyczną metodą Mohra, czyli miareczkowaniem roztworem azotanu srebra z użyciem wskaźnika chromianowego. Kluczowe jest tu środowisko obojętne lub lekko zasadowe, w którym wskaźnik działa prawidłowo, a srebro wytrąca się głównie w postaci chlorku srebra. Jeśli ktoś kojarzy nazwisko Gerber, to ma raczej skojarzenie z analizą mleka. Metoda Gerbera służy do oznaczania zawartości tłuszczu w mleku i produktach mlecznych, wykorzystuje działanie kwasu siarkowego i wirowanie w butelkach Gerbera. Nie ma tam ani oznaczania chlorków, ani miareczkowania argentometrycznego, więc pod kątem chemii nie pasuje to w ogóle do zadania. Z kolei metoda Fehlinga to już typowa analiza cukrów redukujących. Stosuje się odczynnik Fehlinga I i II, zawierający jony Cu2+, które redukowane są do tlenku miedzi(I) Cu2O. Używa się tego do oznaczania glukozy, laktozy, czasem cukrów w sokach czy przetworach owocowych, ale nie do jonów chlorkowych. Mylenie Fehlinga z metodami na chlorki wynika często z tego, że uczniowie kojarzą „jakieś miareczkowanie w kolorze ceglastym”, ale tutaj źródłem ceglastoczerwonego osadu jest miedź, a nie srebro. Metoda Bertranda też dotyczy cukrów redukujących – jest to kolejna, bardziej złożona technika oznaczania tych związków, gdzie najpierw wytrąca się tlenek miedzi(I), a następnie oznacza się go po przerobieniu na związki żelaza. W żadnym z tych przypadków nie chodzi o chlorki ani o środowisko obojętne wymagane do poprawnego działania wskaźnika chromianowego. Typowy błąd myślowy to patrzenie tylko na nazwiska metod, bez skojarzenia z tym, jakie jony czy grupy związków są oznaczane. W analizie i kontroli jakości żywności ważne jest właśnie takie porządkowanie w głowie: metody argentometryczne (Mohr, Volhard, Fajans) do halogenków, metody na cukry redukujące (Fehling, Bertrand) i metody tłuszczowe (Gerber). Dzięki temu łatwiej dobrać poprawną technikę do badanego składnika.