Prawidłowo – mleko surowe, w którym wykryto pozostałości antybiotyków, zgodnie z zasadami bezpieczeństwa żywności i dobrą praktyką produkcyjną należy przeznaczyć wyłącznie do utylizacji. Takie mleko jest produktem niezgodnym z wymaganiami prawa żywnościowego (m.in. rozporządzenia UE dotyczące pozostałości weterynaryjnych produktów leczniczych) i nie może trafić ani do konsumenta, ani do paszy dla zwierząt. Antybiotyki w mleku stanowią klasyczne zagrożenie chemiczne: mogą wywołać reakcje alergiczne u ludzi, zaburzać mikroflorę jelitową, a przede wszystkim sprzyjać rozwojowi oporności bakterii na antybiotyki, co jest teraz dużym problemem globalnym. W praktyce zakładowej mleko z dodatnim wynikiem szybkim testem na antybiotyki jest od razu separowane od reszty surowca, oznakowane jako produkt nieprzydatny do przerobu spożywczego i kierowane do kontrolowanej utylizacji, np. przez wyspecjalizowaną firmę zajmującą się odpadami kategorii spożywczej. Z mojego doświadczenia w zakładach mleczarskich każdy zbiornik mleka surowego jest badany przed przyjęciem, właśnie po to, żeby nie „zepsuć” całej partii. Przerób takiego mleka na mleko w proszku czy mleko spożywcze nie usuwa antybiotyku – obróbka cieplna, pasteryzacja czy suszenie rozpyłowe nie gwarantują rozkładu tych substancji. Podobnie skarmianie cieląt takim mlekiem jest niezgodne z zasadami higieny i bioasekuracji, bo antybiotyki mogą wpływać na ich zdrowie, selekcjonować oporne szczepy i później „wrócić” do łańcucha żywnościowego. Dlatego dobrą praktyką, spójną z HACCP i wymaganiami systemów jakości, jest jednoznaczne: wykryte antybiotyki = produkt wycofany i zutylizowany.
Mleko surowe z wykrytymi antybiotykami jest klasycznym przykładem surowca niezgodnego z wymaganiami bezpieczeństwa żywności. Z punktu widzenia technologii i przepisów nie ma tu „półśrodków” – taki surowiec nie może być wykorzystany ani w żywieniu ludzi, ani jako pasza dla zwierząt gospodarskich, a już na pewno nie w normalnym obrocie mlekiem konsumpcyjnym. Częsty błąd myślowy polega na założeniu, że skoro cielęta są leczone antybiotykami, to mogą też pić mleko z ich pozostałościami. To mylenie kontrolowanej terapii weterynaryjnej z niekontrolowanym podawaniem pozostałości leków. W mleku nie znamy dokładnego stężenia, nie mamy nad tym dawkowaniem żadnej kontroli, a antybiotyk działa również na mikroflorę jelitową młodego zwierzęcia i może sprzyjać rozwojowi bakterii opornych. Potem takie oporne szczepy mogą się rozprzestrzeniać w stadzie i pośrednio trafić z powrotem do żywności. Inne błędne założenie to wiara, że proces technologiczny „załatwi sprawę”. Ani produkcja mleka w proszku, ani wytwarzanie mleka spożywczego (pasteryzowanego czy UHT) nie są procesami zaprojektowanymi do usuwania pozostałości chemicznych. Pasteryzacja niszczy głównie drobnoustroje wegetatywne, a suszenie rozpyłowe usuwa wodę. Cząsteczki wielu antybiotyków są na tyle trwałe, że przetrwają typowe parametry obróbki cieplnej i przejdą do produktu końcowego praktycznie bez zmian. To, że mleko przechodzi przez linię technologiczną, nie oznacza więc, że staje się wolne od leków. Dodatkowo takie mleko mogłoby zaburzać procesy fermentacyjne w produkcji przetworów mlecznych, bo antybiotyki hamują rozwój kultur starterowych, co widać w praktyce np. jako „niezachodzącą” fermentację. Z mojego punktu widzenia, opartego na standardach HACCP i zasadach dobrej praktyki higienicznej, jedynym odpowiedzialnym rozwiązaniem jest utylizacja. Przeznaczanie go do skarmiania lub przerobu technologicznego to omijanie podstawowych zasad bezpieczeństwa i ignorowanie obecnych wymogów prawnych dotyczących pozostałości weterynaryjnych produktów leczniczych w żywności. Tu nie chodzi tylko o jednego konsumenta, ale o cały system bezpieczeństwa żywności i ryzyko antybiotykooporności, które rozpatruje się dzisiaj w podejściu One Health – człowiek, zwierzęta i środowisko jako całość.