Poprawna jest odpowiedź „frytek ziemniaczanych”, bo dokładnie w tej technologii produkcji występuje cały ciąg operacji: mycie, obieranie, blanszowanie i smażenie. Typowa przemysłowa linia do frytek zaczyna się od przyjęcia surowca – ziemniaków sortowanych pod względem wielkości, odmiany i jakości. Następnie ziemniaki są intensywnie myte w bębnowych myjkach szczotkowych, żeby usunąć ziemię, piasek i zanieczyszczenia mineralne. Potem następuje obieranie – najczęściej parowe lub mechaniczne. Obieranie parowe polega na krótkim działaniu pary pod ciśnieniem, a potem szybkim schłodzeniu i zdarciu skórki, co ogranicza straty surowca i jest standardem w nowoczesnych zakładach. Po obieraniu ziemniaki są krojone na kształt frytek i tu wchodzi kluczowy etap – blanszowanie, czyli krótkotrwałe podgrzewanie w wodzie lub parze o kontrolowanej temperaturze. Blanszowanie ma kilka zadań: dezaktywuje enzymy (głównie polifenolooksydazę, żeby ograniczyć ciemnienie), częściowo usuwa nadmiar cukrów redukujących (żeby frytki się nie przypalały i miały ładny, jasnozłoty kolor), poprawia teksturę oraz przygotowuje produkt do późniejszego smażenia i ewentualnego mrożenia. Dopiero po tym etapie frytki są suszone powierzchniowo i smażone w głębokim tłuszczu w określonej temperaturze i czasie, zgodnie z wytycznymi producenta i normami jakości (stała kontrola barwy, zawartości tłuszczu, chrupkości). W przemyśle często stosuje się system „podwójnego smażenia”: pierwsze smażenie przemysłowe i drugie – końcowe – u konsumenta lub w gastronomii. Moim zdaniem to pytanie dobrze pokazuje, jak ważna jest znajomość kolejności operacji jednostkowych i ich funkcji technologicznej, bo każda z nich wpływa na bezpieczeństwo, trwałość i jakość sensoryczną gotowych frytek.
W tym zadaniu łatwo się pomylić, bo większość odpowiedzi dotyczy produktów, które faktycznie przechodzą kilka obróbek cieplnych lub mechanicznych. Klucz jest jednak w konkretnym zestawie operacji: mycie, obieranie, blanszowanie i smażenie. To jest dość charakterystyczna sekwencja typowa dla produkcji wyrobów ziemniaczanych, szczególnie frytek. Przy serze topionym mamy zupełnie inną technologię. Surowcem są sery dojrzewające, masło, mleko w proszku, sole emulgujące. Występuje rozdrabnianie, dozowanie dodatków, intensywne mieszanie, topienie w określonej temperaturze i chłodzenie, ale nie ma ani obierania, ani blanszowania. Mycie dotyczy co najwyżej instalacji i urządzeń (CIP), a nie samego produktu. To typowy błąd: kojarzenie „operacji cieplnych” ogólnie z każdym produktem, zamiast patrzeć na konkretny surowiec. Susz buraczany z kolei powstaje głównie z wysłodków buraczanych po produkcji cukru. Tam mamy mycie i obróbkę buraków, rozdrabnianie, ekstrakcję cukru, prasowanie wysłodków i ich suszenie. Blanszowanie jako krótkie obgotowanie przed smażeniem nie występuje, tak samo smażenie nie ma sensu technologicznego w takim wyrobie – chodzi raczej o odparowanie wody i stabilizację paszy lub dodatku paszowego. Pączki nadziewane również mogą sugerować smażenie, bo faktycznie są smażone w głębokim tłuszczu. Jednak surowcem jest głównie ciasto drożdżowe, nie warzywa. Nie ma tu obierania ani blanszowania, bo nie przygotowujemy surowca roślinnego w taki sposób, tylko wyrabiamy ciasto, prowadzimy fermentację, kształtujemy kęsy, smażymy i nadziewamy. Częsty błąd polega na tym, że ktoś widzi słowo „smażenie” i automatycznie zaznacza każdy produkt smażony, nie zwracając uwagi na wcześniejsze etapy. W poprawnym rozumowaniu trzeba zestawić wszystkie operacje razem i zadać sobie pytanie: dla jakiego surowca i jakiego wyrobu taki ciąg zabiegów ma sens technologiczny? Właśnie dla frytek ziemniaczanych: tam naturalnie pojawia się mycie bulw, obieranie, blanszowanie kawałków ziemniaka i końcowe smażenie, często z późniejszym mrożeniem.