Płyn Lugola służy właśnie do wykrywania skrobi, bo jod zawarty w tym odczynie tworzy charakterystyczny kompleks z cząsteczkami amylozy, czyli jednego z głównych składników skrobi. Ten kompleks ma intensywnie granatowe, czasem prawie czarne zabarwienie i to jest klasyczny, podręcznikowy test jakościowy. Jeśli po dodaniu kilku kropli płynu Lugola produkt przyciemnieje na granatowo, to znaczy, że występuje w nim skrobia lub jej pochodne. W technice spożywczej wykorzystuje się to np. przy kontroli mąki, pieczywa, mieszanek skrobiowych, a także do weryfikacji, czy do wyrobu nie dodano niedeklarowanych węglowodanów zagęszczających. Moim zdaniem to jedno z prostszych, ale bardzo przydatnych badań orientacyjnych, szczególnie w szkolnych i zakładowych laboratoriach kontroli jakości. W praktyce w laboratoriach przemysłu spożywczego test jodowy traktuje się jako metodę szybką – daje odpowiedź „jest skrobia / nie ma skrobi”, bez dokładnego oznaczania ilości. Przy badaniach bardziej dokładnych stosuje się już metody enzymatyczne lub chromatograficzne, ale test z płynem Lugola nadal jest dobrym wstępnym narzędziem. Warto też pamiętać, że barwa zależy od budowy skrobi: amyloza daje barwę granatową, a amylopektyna raczej brunatno–fioletową, więc doświadczony technolog potrafi z samego odcienia wyciągnąć pierwsze wnioski. W dobrych praktykach laboratoryjnych kładzie się nacisk, żeby wykonywać ten test na małych, jednorodnych próbkach i zawsze na białym tle, bo wtedy ocena barwy jest najbardziej wiarygodna.
Płyn Lugola jest bardzo charakterystycznym odczynnikiem, ale działa wybiórczo. Częsty błąd polega na tym, że uczniowie kojarzą go ogólnie z „badaniem jedzenia” i automatycznie przypisują mu wykrywanie białek, tłuszczów czy cukrów prostych, tymczasem mechanizm reakcji jest dość konkretny. Jod rozpuszczony w roztworze jodku potasu tworzy kompleks wnikający w spiralną strukturę amylozy, czyli tego liniowego składnika skrobi. To właśnie ta specyficzna budowa przestrzenna powoduje powstanie granatowego zabarwienia. Białka mają zupełnie inną strukturę chemiczną – to długie łańcuchy aminokwasów, które wykrywamy np. odczynnikiem biuretowym (fioletowa barwa z jonami miedzi w środowisku zasadowym) albo odczynnikiem ksantoproteinowym. W tych reakcjach wykorzystuje się obecność wiązań peptydowych lub pierścieni aromatycznych, a nie ma tam żadnej roli dla jodu. Podobnie jest z tłuszczami, które są estrami glicerolu i wyższych kwasów tłuszczowych. Ich obecność sprawdza się najczęściej za pomocą barwników lipofilowych (np. Sudan III, Sudan IV) albo obserwując plamy tłuszczowe na bibule. Płyn Lugola w kontakcie z tłuszczem nie da charakterystycznej, wyraźnej zmiany barwy, więc jako test jakościowy byłby po prostu bezużyteczny. Ciekawym przypadkiem jest sacharoza. To cukier złożony, ale nie ma takiej struktury jak skrobia – nie tworzy długich, spiralnych łańcuchów polisacharydowych, dlatego nie tworzy też z jodem intensywnie granatowego kompleksu. Typowy błąd myślowy polega na wrzucaniu „wszystkich węglowodanów do jednego worka” i zakładaniu, że skoro to cukier, to płyn Lugola go pokaże. W rzeczywistości w analizie i kontroli jakości żywności zawsze dobieramy odczynnik do konkretnej grupy związków chemicznych i do określonej struktury, a nie tylko do ogólnej nazwy typu „cukier” czy „tłuszcz”. To właśnie dlatego płyn Lugola jest testem na skrobię, a nie na białka, tłuszcze czy sacharozę.