Prawidłową odpowiedzią jest lecytyna, ponieważ właśnie ona jest typowym produktem ubocznym w procesie rafinacji olejów roślinnych, szczególnie sojowego, rzepakowego czy słonecznikowego. W praktyce technologicznej pozyskuje się ją głównie na etapie odśluzowywania (degumming), kiedy z surowego oleju usuwa się fosfolipidy i inne związki powierzchniowo czynne. Te frakcje fosfolipidowe po odpowiednim oczyszczeniu i standaryzacji stanowią właśnie lecytynę handlową. Z punktu widzenia przemysłu spożywczego lecytyna jest bardzo wartościowym dodatkiem – działa jako emulgator, stabilizator, poprawia teksturę i trwałość produktów. Stosuje się ją m.in. w produkcji margaryn, wyrobów czekoladowych, pieczywa, majonezów, sosów emulsyjnych, a także w proszkach instant, żeby poprawić zwilżalność i rozpuszczalność. Moim zdaniem fajne w tym przykładzie jest to, że coś, co teoretycznie mogłoby być odpadem, w dobrze zaprojektowanej technologii staje się pełnoprawnym surowcem o wysokiej wartości dodanej. To jest właśnie sedno nowoczesnej technologii żywności – maksymalne wykorzystanie surowca, minimalizacja strat i odpadów, zgodnie z zasadami zrównoważonej produkcji i dobrych praktyk produkcyjnych GMP. W zakładach olejarskich odzysk i sprzedaż lecytyny ma też realne znaczenie ekonomiczne: wpływa na opłacalność całego procesu, dlatego linie technologiczne są projektowane tak, żeby ten etap był stabilny i dobrze kontrolowany. W normach branżowych zwraca się uwagę m.in. na zawartość fosfolipidów, wilgotność, zawartość nadtlenków, barwę i czystość mikrobiologiczną lecytyny, bo od tego zależą jej właściwości funkcjonalne w dalszych zastosowaniach.
W tym pytaniu łatwo się pomylić, bo wszystkie podane odpowiedzi są produktami spożywczymi kojarzonymi z jakimś procesem technologicznym, ale tylko jedna z nich rzeczywiście jest typowym produktem ubocznym wytwarzania oleju roślinnego. Kluczowe jest zrozumienie, z jakiej gałęzi przemysłu pochodzi dany produkt i na jakim etapie procesu powstaje. Melasa jest produktem ubocznym, ale przemysłu cukrowniczego – powstaje przy produkcji cukru z buraków cukrowych lub trzciny cukrowej, kiedy z zagęszczonego syropu po krystalizacji cukru zostaje gęsty, ciemny roztwór bogaty w nieskrystalizowane cukry i składniki mineralne. Nie ma ona nic wspólnego z rafinacją olejów roślinnych, więc wiązanie jej z produkcją oleju jest typowym błędem wynikającym z zasady „kojarzę, że to jakiś odpad z przemysłu spożywczego, więc pewnie pasuje”. Podobnie serwatka jest jak najbardziej produktem ubocznym, ale przemysłu mleczarskiego. Powstaje przy wyrobie serów podpuszczkowych i twarogów, kiedy oddziela się skrzep białkowo-tłuszczowy od fazy wodnej bogatej w laktozę, białka serwatkowe i sole mineralne. Technologicznie jest to zupełnie inny surowiec, inne operacje jednostkowe i całkowicie inna linia produkcyjna niż w zakładzie olejarskim. Maślanka natomiast jest związana z produkcją masła. Otrzymuje się ją podczas zmaślania śmietanki, czyli mechanicznego wydzielania tłuszczu z fazy wodnej. Znowu – mamy tu przemysł mleczarski, obróbkę emulsji typu olej w wodzie, a nie ekstrakcję i rafinację olejów roślinnych. Typowy błąd myślowy polega na tym, że ktoś skupia się wyłącznie na słowie „produkt uboczny” i nie analizuje, z jakiego procesu i z jakiej branży on pochodzi. W technologii produkcji oleju roślinnego kluczowe etapy to tłoczenie lub ekstrakcja, a następnie rafinacja, w której jednym z ważnych etapów jest odśluzowywanie. Właśnie tam wyodrębnia się fosfolipidy i inne związki powierzchniowo czynne, które po dalszym przerobie tworzą lecytynę. Dlatego tylko lecytyna jest prawidłowo powiązana z produkcją oleju, a pozostałe odpowiedzi, choć brzmią „technologicznie”, odnoszą się do zupełnie innych gałęzi przemysłu spożywczego.