Metoda Kjeldahla, o której mowa w treści zadania, jest klasyczną metodą oznaczania azotu ogólnego w próbce, a następnie przeliczania tej ilości azotu na zawartość białka przy użyciu odpowiedniego współczynnika (tzw. mnożnika białkowego). Właśnie dlatego prawidłowa odpowiedź to „zawartości białka”. W praktyce przyjmuje się, że białko w żywności zawiera średnio ok. 16% azotu, więc stosuje się współczynnik 6,25 (100/16). Dla mleka i produktów mlecznych używa się częściej bardziej dopasowanego współczynnika 6,38, bo skład aminokwasowy białek mlecznych trochę się różni. Z mojego doświadczenia w laboratorium kontroli jakości jest tak, że technik najpierw przeprowadza mineralizację próbki w stężonym kwasie siarkowym z katalizatorem, żeby zamienić cały azot organiczny w jon amonowy. Potem następuje alkalizacja i destylacja amoniaku, który jest wychwytywany w odbieralniku z kwasem borowym z dodatkiem wskaźnika Tashiro. Ostatni krok to miareczkowanie mianowanym roztworem HCl do określonego pH, tu około 4,3. Z objętości zużytego kwasu oblicza się ilość azotu, a następnie zawartość białka w badanym produkcie. Ta metoda jest opisana w normach, np. PN-EN ISO dla mleka i przetworów mlecznych, i jest traktowana jako metoda referencyjna w ocenie jakości surowca mleczarskiego, serów, proszków mlecznych czy odżywek białkowych. W praktyce przemysłowej wyniki Kjeldahla są podstawą do rozliczania dostaw mleka z rolnikami, bo zawartość białka to kluczowy parametr wartości technologicznej i handlowej surowca.
Opisany w zadaniu przebieg analizy – mineralizacja próbki, destylacja amoniaku, wychwytywanie go w kwasie borowym oraz miareczkowanie mianowanym HCl – jednoznacznie wskazuje na klasyczną metodę oznaczania azotu ogólnego, czyli metodę Kjeldahla. Typowym nieporozumieniem jest kojarzenie każdej „chemicznej” metody z dowolnym parametrem mleka, np. z laktozą czy kwasowością, tylko dlatego, że też bada się je w laboratorium. Warto tu rozróżnić, jakie związki są faktycznie oznaczane. Metoda Kjeldahla nie bada cukrów, więc nie nadaje się do oznaczania laktozy. Laktozę oznacza się zwykle metodami enzymatycznymi, chromatograficznymi (HPLC) albo przy użyciu wyspecjalizowanych analizatorów podczerwieni, które rozdzielają sygnał dla tłuszczu, białka i laktozy. W przypadku laktozy nie ma etapu mineralizacji do amoniaku, bo cukry nie są źródłem azotu i nie tworzą amoniaku w takich warunkach, więc opisany w pytaniu schemat zupełnie do tego nie pasuje. Podobny błąd pojawia się przy kojarzeniu metody Kjeldahla z kwasowością mleka. Kwasowość oznacza się zwykle miareczkowo, ale zupełnie inaczej: miareczkuje się mleko roztworem NaOH przy użyciu fenoloftaleiny, bez żadnej destylacji amoniaku, bez kwasu borowego i bez liczenia azotu. Tu miareczkujemy wolne kwasy organiczne (głównie kwas mlekowy), a nie amoniak powstały z białek. Stąd podobieństwo dotyczy tylko samego faktu miareczkowania, a cała chemia w tle jest inna. Z kolei alkaliczność mleka jako taka nie jest standardowym parametrem rutynowo oznaczanym metodą destylacyjno-miareczkową; raczej mówi się o zasadowości buforowej czy o odczynie pH, które mierzy się pH-metrem. Tutaj znowu nie pojawia się etap mineralizacji w stężonym kwasie siarkowym ani wyznaczanie ilości azotu. Typowym błędem myślowym jest skupienie się tylko na końcowym etapie miareczkowania i pH, a pomijanie kluczowej informacji, że oznacza się amoniak związany wcześniej w kwasie borowym. To właśnie obecność amoniaku i przeliczenie azotu na białko przesądza o tym, że metoda służy do oznaczania zawartości białka w produkcie, a nie laktozy, kwasowości czy jakiejś „alkaliczności” mleka.