Prawidłowy zakres 0–4°C wynika z bardzo konkretnej logiki technologicznej i mikrobiologicznej. Schłodzone tuszki drobiowe to produkt surowy, bardzo wrażliwy mikrobiologicznie, z dużą wilgotnością i wysoką zawartością białka. To idealne środowisko do rozwoju bakterii, np. Salmonella czy Campylobacter. Moim zdaniem, jeśli ktoś pracuje z mięsem, to właśnie kontrola temperatury jest absolutną podstawą bezpieczeństwa żywności. W temperaturze od 0 do 4°C tempo namnażania drobnoustrojów jest wyraźnie spowolnione, ale jednocześnie mięso nie zamarza, dzięki czemu nie pogarsza się jego tekstura i cechy sensoryczne. W praktyce zakłady drobiarskie, chłodnie składowe czy magazyny w sklepach muszą utrzymywać ten zakres, często z lekkim zapasem bezpieczeństwa, np. 0–2°C na wyświetlaczu, żeby produkt w środku był wciąż poniżej 4°C. Zgodnie z zasadami HACCP, GHP i wymaganiami weterynaryjnymi, ciągłość łańcucha chłodniczego jest kluczowa: od wychłodzenia tuszki po uboju, przez transport w chłodni samochodowej, aż po ladę chłodniczą w sklepie. Warto też pamiętać, że powyżej 4–5°C znacząco przyspiesza psucie: pojawia się śluz, nieprzyjemny zapach, zmiana barwy. Z mojego doświadczenia dobrze jest też zwracać uwagę na rzeczy praktyczne: nie przeładowywać regałów w chłodni, umożliwić swobodny przepływ zimnego powietrza między tuszkami, regularnie kontrolować i rejestrować temperaturę oraz kalibrować termometry. Takie niby „drobiazgi” decydują, czy produkt naprawdę jest bezpieczny i zgodny z wymaganiami jakościowymi.
W przechowywaniu schłodzonych tuszek drobiowych kluczowe jest zrozumienie różnicy między chłodzeniem a zamrażaniem oraz wpływu temperatury na rozwój mikroflory. Zakres 10–15°C jest zdecydowanie zbyt wysoki jak na produkt surowy o tak dużej aktywności wody. W takiej temperaturze drobnoustroje chorobotwórcze i gnilne namnażają się bardzo szybko, co skraca trwałość, psuje jakość sensoryczną i przede wszystkim stwarza realne zagrożenie dla zdrowia konsumenta. To jest typowy błąd myślowy: „przecież w lodówce w domu czasem jest około 8–10°C i mięso jakoś leży”. Tyle że w profesjonalnej technologii żywności standardy są znacznie ostrzejsze, a ryzyko musi być kontrolowane, nie „jakoś tam” ograniczane. Z kolei zakresy ujemne, jak -5 do -1°C czy -20 do -18°C, odnoszą się już do innych kategorii przechowywania. Przy około -1 do -2°C zaczynają się procesy częściowego zamarzania wody w tkankach mięśniowych, co zmienia strukturę mięsa i w praktyce oznacza przejście w kierunku przechowywania mroźniczego, a nie typowo schłodzonego. Taki produkt po rozmrożeniu może mieć większy wyciek, gorszą teksturę i niższą akceptowalność sensoryczną. Zakres -18 do -20°C to z kolei klasyczna temperatura dla mrożonek drobiowych, a nie dla tuszek schłodzonych. W mrożeniu chodzi o maksymalne zahamowanie aktywności biologicznej i wydłużenie trwałości do wielu miesięcy. Natomiast w pytaniu mowa jest o produkcie świeżym, który ma być przechowywany krótko, w warunkach chłodniczych, a nie mroźniczych. Często myli się te pojęcia, zakładając, że „im zimniej, tym lepiej”, ale w technologii żywności ważne jest dopasowanie temperatury do rodzaju procesu i oczekiwanej jakości produktu. Dlatego właśnie tylko zakres 0–4°C spełnia wymagania dla schłodzonych tuszek drobiowych: spowalnia rozwój mikroorganizmów, nie uszkadza struktury mięsa i jest zgodny z dobrą praktyką produkcyjną i przepisami weterynaryjnymi.