Kluczowym warunkiem dopuszczenia pracownika do obsługi wózka jezdniowego podnośnikowego (czyli potocznie wózka widłowego) jest uzyskanie ważnych uprawnień operatora wózka. W praktyce oznacza to ukończenie odpowiedniego szkolenia teoretyczno-praktycznego oraz zdanie egzaminu przed komisją Urzędu Dozoru Technicznego (UDT) lub inną jednostką uprawnioną. Dopiero taki dokument potwierdza, że pracownik zna budowę wózka, zasady jego bezpiecznej eksploatacji, ograniczenia techniczne, a także przepisy BHP i przepisy dozoru technicznego. Moim zdaniem to ma ogromny sens, bo wózek widłowy to nie jest zwykły wózek magazynowy, tylko urządzenie transportu bliskiego, które przy błędnej obsłudze może spowodować bardzo poważne wypadki: przewrócenie wózka, uszkodzenie regałów, zmiażdżenie stóp, kolizje z innymi pracownikami. Uprawniony operator potrafi ocenić nośność wózka i wideł przy danym rozstawie, prawidłowo dobrać sposób podnoszenia palety, wie, jak zachowa się środek ciężkości ładunku przy podnoszeniu na dużą wysokość, zna procedury pracy w wąskich korytarzach i na rampach przeładunkowych. W dobrych zakładach, oprócz samych uprawnień, stosuje się też okresowe szkolenia przypominające oraz instruktaże stanowiskowe, ale fundamentem zawsze jest formalne uprawnienie operatora. To ono jest wymagane przez przepisy dozoru technicznego i przez wewnętrzne regulaminy zakładów produkcyjnych i magazynów. Bez tego nawet doświadczony magazynier nie powinien wsiadać na wózek, bo po prostu łamie się wtedy zarówno prawo, jak i podstawowe zasady bezpieczeństwa pracy.
Wózek widłowy w magazynie czy zakładzie produkcyjnym wygląda na sprzęt dość prosty, ale z punktu widzenia przepisów to jest urządzenie transportu bliskiego podlegające dozorowi technicznemu. Dlatego nie wystarczy ani wiek, ani samo wykształcenie, ani nawet ogólne zapoznanie się z dokumentacją, żeby móc go legalnie i bezpiecznie obsługiwać. Dość częsty błąd myślowy polega na tym, że ludzie traktują wózek jak samochód osobowy – skoro ktoś ma prawo jazdy i jest „dorosły”, to przecież poradzi sobie z jazdą po magazynie. Tymczasem w przepisach nie ma wymogu ukończenia 21 lat do obsługi wózków jezdniowych; ważniejsze są przeciwwskazania zdrowotne i posiadanie odpowiednich uprawnień, potwierdzonych egzaminem przed UDT. Sam wiek nie gwarantuje przecież ani znajomości przepisów, ani umiejętności manewrowania w wąskich korytarzach między regałami. Podobnie jest z dokumentacją techniczną. Oczywiście, z punktu widzenia dobrych praktyk każdy operator powinien znać instrukcję obsługi konkretnego modelu wózka, rozumieć oznaczenia na tabliczce znamionowej, wykresy udźwigu i ograniczenia eksploatacyjne. Ale samo „zapoznanie z dokumentacją” bez formalnego szkolenia i egzaminu to za mało. Osoba może przeczytać instrukcję i nadal nie umieć poprawnie ocenić stabilności ładunku, prawidłowo używać masztu czy reagować w sytuacji awaryjnej. Wykształcenie zawodowe też bywa przeceniane w tym kontekście. Ktoś po szkole zawodowej może mieć dobrą ogólną wiedzę techniczną, ale obsługa UTB wymaga bardzo konkretnych kompetencji praktycznych i znajomości specjalistycznych przepisów dozoru technicznego. Ustawodawca nie uzależnia uprawnień operatora wózków od poziomu wykształcenia ogólnego, tylko od zaliczenia specjalistycznego kursu i egzaminu. Z mojego doświadczenia w magazynach największy problem pojawia się wtedy, gdy pracodawca uznaje, że „ktoś sobie poradzi” i pozwala na jazdę bez uprawnień, bo przecież ma kilka lat pracy w logistyce. To jest dokładnie ten typ błędnego założenia, które prowadzi potem do wypadków i problemów z UDT oraz PIP. Jedyną właściwą drogą jest zdobycie formalnych uprawnień operatora, a wszystkie pozostałe cechy, jak wiek, doświadczenie czy wykształcenie, mają charakter pomocniczy, ale nie zastępują wymaganego świadectwa kwalifikacji.