Wybranie rozdzielczości skanowania to absolutna podstawa przy pracy z dokumentami, na których tekst jest bardzo mały. W praktyce im wyższa rozdzielczość, tym więcej szczegółów zostaje uchwyconych przez skaner – a to oznacza, że drobne czcionki nie będą rozmazane czy nieczytelne. Dobre praktyki branżowe mówią, że dla tekstów drukowanych bardzo drobną czcionką minimalna rozdzielczość powinna wynosić 300 dpi, ale często lepiej ustawić 600 dpi, szczególnie jeśli planuje się dalszą obróbkę OCR (rozpoznawanie tekstu). Moim zdaniem warto zawsze pamiętać, że za niska rozdzielczość może skutkować utratą danych – tekst zwyczajnie „zleje się” na skanie, a odczytanie go będzie trudne lub niemożliwe. W codziennej pracy biurowej czy archiwizacji dokumentów powtarza się, żeby zawsze dostosowywać rozdzielczość do charakteru oryginału, a mała czcionka to sygnał, żeby podbić ten parametr. Oczywiście wyższa rozdzielczość oznacza też większy plik, ale przy ważnych dokumentach nie warto na tym oszczędzać. Z mojego doświadczenia, lepiej poświęcić trochę więcej miejsca na dysku, niż później walczyć z nieczytelnym skanem.
Wybierając parametry skanowania, łatwo zgubić się w liczbie dostępnych opcji i czasami można pomyśleć, że rodzaj pliku wyjściowego, sterownik urządzenia czy nawet wielkość skanu mogą mieć wpływ na czytelność bardzo drobnej czcionki. Jednak to tylko częściowo prawda – choć mają one znaczenie na innych etapach, nie rozwiązują kluczowego problemu, jakim jest szczegółowość odczytu małych znaków. Rodzaj pliku wyjściowego, taki jak PDF, JPG czy TIFF, wpływa głównie na sposób zapisu i kompresji danych, ale nie zmieni tego, ile detali skaner faktycznie zarejestruje. Jeżeli już na początku skan jest mało szczegółowy (z niską rozdzielczością), to żaden format zapisu nie sprawi, że nagle drobne znaki staną się wyraźne. Podobnie sterownik urządzenia – jasne, odpowiedni sterownik to gwarancja, że skaner będzie działał stabilnie i z pełną funkcjonalnością, ale sam sterownik nie zwiększy szczegółowości skanu. To bardziej kwestia obsługi sprzętu, a nie jakości obrazu. Wielkość skanu bywa myląca, bo niektórym wydaje się, że ustawienie większego obszaru skanowania przełoży się na lepszą jakość – a to raczej kwestia powierzchni, nie szczegółów. Typowym błędem jest też przekonanie, że można później poprawić czytelność obrazów programami graficznymi, ale niestety – brak detali na etapie skanowania jest nie do nadrobienia. Najlepszą praktyką jest więc zawsze najpierw zadbać o wysoką rozdzielczość, szczególnie przy małych czcionkach. W świecie archiwizacji dokumentów czy pracy z digitalizacją to po prostu standard i coś, co od razu rzuca się w oczy, gdy ktoś pominie ten krok.