Program ZoomText Magnifier w wersji na nośniku USB faktycznie pozwala na korzystanie z niego na wielu stacjach roboczych, o ile wcześniej podłączysz nośnik USB i wykonasz odpowiednią instalację lub aktywację. To rozwiązanie najczęściej stosuje się w środowiskach, gdzie użytkownicy potrzebują dostępu do narzędzia powiększającego na różnych komputerach, na przykład w szkołach czy instytucjach publicznych. Moim zdaniem to bardzo wygodne, bo nie ogranicza się do jednej maszyny – o ile masz nośnik, możesz spokojnie przechodzić między stanowiskami. Trzeba jednak pamiętać, że ZoomText na USB wymaga każdorazowego podłączenia nośnika podczas korzystania, a sama instalacja nie jest zupełnie „bezśladowa” – program może zostawiać pewne pliki konfiguracyjne na komputerze. Branżowe standardy dotyczące oprogramowania przenośnego właśnie przewidują takie zachowanie: dostępność na wielu stanowiskach, ułatwienia dla osób z niepełnosprawnością wzroku i elastyczność licencyjna. W praktyce najlepiej działa to właśnie wtedy, gdy użytkownik często zmienia miejsce pracy lub korzysta z komputerów nie należących do niego na stałe, bo nie trzeba kupować dodatkowych licencji na każdy komputer z osobna. Z mojego doświadczenia to świetne rozwiązanie na komputerach w bibliotece, laboratorium czy nawet w hotelach, jeśli osoba z dysfunkcją wzroku potrzebuje chwilowego dostępu do powiększenia ekranu. Warto też wiedzieć, że ten model licencyjny nie zwalnia z przestrzegania zasad zgodnego użytkowania i czasami administratorzy sieci mogą mieć swoje dodatkowe wymagania, żeby nie naruszać bezpieczeństwa systemu.
Wiele osób myśli, że wersja ZoomText Magnifier na nośniku USB daje całkowitą swobodę użytkowania, na przykład bez instalacji czy tylko na jednym komputerze, co jednak nie do końca odpowiada rzeczywistości. Oprogramowanie tego typu rzadko działa zupełnie bez instalacji – nawet jeśli główna część programu uruchamia się z USB, to i tak najczęściej tworzone są tymczasowe pliki lub wprowadzane są zmiany w systemie operacyjnym. Przekonanie, że można korzystać bez żadnej instalacji na dowolnej liczbie komputerów, jest trochę mylące, bo praktyka pokazuje, że zawsze pozostają jakieś ślady działania programu albo wymagane są uprawnienia administratora do prawidłowego uruchomienia. W odpowiedziach pojawia się też pomysł, że można po prostu zainstalować program z USB, a potem odłączyć nośnik i korzystać dalej – taka opcja byłaby wygodna, ale nie spełnia wymogów licencyjnych i technicznych rozwiązania USB. Licencje przenośne z założenia mają zabezpieczenia, które wymagają obecności klucza USB jako jednego ze składników aktywacji. Typowym błędem jest też założenie, że nośnik USB ogranicza użytkownika do jednej, wybranej stacji – to by bardzo ograniczało funkcjonalność tego rozwiązania i przeczyłoby całej idei mobilnego oprogramowania dostępnego z różnych miejsc. Standardy branżowe, na przykład wytyczne Microsoftu i producentów rozwiązań dla osób z niepełnosprawnościami, wręcz zalecają, żeby takie oprogramowanie było elastyczne, ale jednocześnie dobrze chronione przed nieautoryzowanym użyciem. Warto też zwrócić uwagę, że w praktyce nawet wersje przenośne mogą wymagać chwilowej instalacji sterowników czy bibliotek systemowych, żeby działały poprawnie – to czasem jest pomijane w uproszczonych opisach. Odpowiednie rozumienie licencjonowania i wymogów technicznych pozwala później uniknąć nieporozumień i problemów podczas wdrożenia w środowisku szkolnym, firmowym czy publicznym.