Adaptery Powerline to fajne rozwiązanie tam, gdzie nie chcemy lub nie możemy ciągnąć kabli Ethernet i tam, gdzie Wi-Fi nie domaga. Te urządzenia korzystają z już istniejącego okablowania w ścianach, czyli z przewodów elektroenergetycznych – tych samych, które dostarczają prąd do gniazdek. Dzięki temu można przesyłać sygnał sieciowy pomiędzy pomieszczeniami bez kucia ścian czy rozwijania skrętki. Praktycznie rzecz biorąc, instalujesz jeden adapter Powerline przy routerze, drugi w gniazdku w dowolnym pokoju i już masz szybki dostęp do Internetu – bardzo często wykorzystywane w starych budynkach lub biurach o trudnej infrastrukturze. Opiera się to o standardy takie jak HomePlug AV2, który potrafi osiągać prędkości nawet rzędu kilkuset megabitów na sekundę, chociaż rzeczywistość bywa różna, bo jakość przewodów i liczba urządzeń w sieci energetycznej też grają rolę. Z mojego doświadczenia wynika, że Powerline bywa często niedoceniany, a w praktyce potrafi uratować sytuację, gdy Wi-Fi się gubi przez grube ściany czy zakłócenia. Warto pamiętać, że najlepszą jakość osiąga się, gdy oba adaptery są w tej samej fazie prądu, choć nie zawsze można to łatwo sprawdzić. Często polecam to rozwiązanie tam, gdzie sieć kablowa nie wchodzi w grę, ale zależy komuś na stabilnym połączeniu sieciowym. Taki adapter to naprawdę przydatna opcja w domach jednorodzinnych czy większych mieszkaniach – szczególnie jeśli zależy nam na prostocie instalacji zgodnej z zasadą plug-and-play.
W temacie adapterów sieciowych łatwo pomylić różne technologie, zwłaszcza gdy na co dzień korzystamy z Wi-Fi czy klasycznego Ethernetu. Adaptery Powerline nie używają typowych kabli sieciowych (skrętki Ethernet), choć z zewnątrz mogą wyglądać podobnie do zwykłych urządzeń sieciowych. Główna różnica polega na tym, że sygnał sieciowy jest przesyłany przez przewody elektryczne, które już są rozprowadzone po budynku. To zupełnie coś innego niż łączenie komputerów kablem sieciowym – Ethernet daje znacznie stabilniejsze i przewidywalne parametry, dlatego zawsze gdy się da, stosuje się skrętkę, zgodnie z normami ISO/IEC 11801 czy TIA/EIA-568. Powerline to kompromis, gdy nie chcemy kuć ścian, ale nie jest alternatywą dla dobrego okablowania strukturalnego. Co do bezprzewodowego transferu (z lub bez wzmacniaczy sygnału), to jest to zupełnie inna bajka – mowa tu o Wi-Fi, które działa na zasadzie fal radiowych. Powerline nie ma z tym nic wspólnego, bo nie emituje sygnału w eter, lecz przesyła dane poprzez przewody prądowe (co czasem powoduje zakłócenia, gdy wpięte są urządzenia AGD). Typowym błędem jest utożsamianie technologii Powerline z repeaterami czy wzmacniaczami Wi-Fi – to osobne urządzenia i inne technologie. Przekaźniki Wi-Fi po prostu odbierają i retransmitują sygnał radiowy, natomiast Powerline nie wzmacnia sygnału bezprzewodowego, tylko zamienia sieć komputerową na impulsy elektryczne przesyłane po przewodzie zasilającym. Z mojego doświadczenia wynika, że wybór złego rozwiązania często prowadzi do rozczarowań – jeżeli komuś zależy na stabilności, a nie ma jak położyć skrętki, Powerline bywa bardzo praktyczny, choć trzeba pamiętać o jakości instalacji elektrycznej. Warto wiedzieć, że każdy z tych sposobów ma swoje mocne i słabe strony, ale nie można ich używać zamiennie ani traktować jako jedno i to samo.